I znów przychodzi zamyślenie...
...a w życiu Tatusia-Bajarza, jak w życiu każdego rodzica, przychodzi moment, kiedy zdaje sobie sprawę po raz pierwszy, że nie ma możliwości absolutnie panować nad czasem i wychowaniem pociechy. Choćby nie wiem, jak bardzo się chciało, nie można umieścić dziecka pod szklanym kloszem i nie dopuszczać do niego czynników zewnętrznych. Trzeba się z tym pogodzić, że kiedyś to "wiecznie małe i słodkie" dziecię wyruszy w świat czerpać wzorce i wiedzę z innych źródeł.
Taka myśl boli, ale nie to jest najgorsze. Najbardziej boli i przeraża moment, kiedy "szkoda" już się wydarzyła, a my możemy tylko obserwować bilans strat...
...zupełnie jak Tatuś-Bajarz dziś rano.
Po śniadaniu Młodszy dał się wreszcie uśpić, a reszta dnia zapowiadała się całkiem pomyślnie, gdy nagle - pośród brzdęku zderzanych resoraków - do uszu Tatusia-Bajarza dotarło:
"Ona tu jest... ona tu jest i tańczy dla mnie" śpiewane przez Młodego.
Niedowierzanie ustąpiło rozpaczy tuż po trzecim powtórzeniu.
Tatuś-Bajarz jest dość mocno wyczulony w kwestiach muzycznych, więc kierunek, w którym ktoś ustawił gust muzyczny Młodego, zmroził mu krew w żyłach. Dlaczego... któż mógł to uczynić... co robić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz