31.10.14

CPCD

Tatuś-Bajarz uwielbia czytać. Jest to jedna z tych umiejętności, bez których byłby bardzo nieszczęśliwy. Fakt, że Młody już czyta (i chce czytać) jest dla Tatusia-Bajarza czymś radośnie niepojętym i czymś, czego nie chciałby zmieniać. Czy Młodszy będzie taki sam? Kto wie...

Bo nie o tym chciałem Wam dziś opowiedzieć. A o Młodym i jego przedszkolu - Krasnoludkach. Pracujące tam Ciocie (w Krasnoludkach i chyba nie tylko tam tak właśnie się określa opiekunki) starają się zapewnić dzieciom jak najwięcej ciekawych zajęć - w tym również angażujących nie tylko dzieci. Jedną z takich atrakcji jest zapraszanie rodziców, by opowiedzieli o swoim zawodzie lub na przykład poczytali jakąś bajkę.

Tatuś-Bajarz nie dał się prosić dwa razy i od razu, gdy się o tym dowiedział, ustalił termin poczytanki. Nie zastanawiał się również nad tym, którą książkę przeczyta. Jedyne co pozostawało do ustalenia, to rozdział. Niestety - wszystkie rozdziały w Kubusiu Puchatku są dość długie, jak na możliwości gromadki przedszkolaków. Ale w końcu zdecydował się na rozdział, w którym Prosiaczek jest zewsząd otoczony wodą. Tatuś-Bajarz uznał, że to bardzo ważne, by dzieci wiedziały, że nawet takie maluchy mogą poradzić sobie w trudnych sytuacjach... ot taki morałek.

Bajka okazała się odrobinę za długa, ale to co najbardziej zaskoczyło Tatusia-Bajarza, to okrzyki z sali: Ja mam taką książkę w domu!
Były one o tyle zaskakujące, że książka, o której mowa, to wydanie z 1989 roku, z rysunkami autora (i pomocą Pana Shepherda), a nie jakimiś disneyowskimi przytulpotworkami. To było naprawdę miłe zaskoczenie.
Pierwsze...

Ukochana również nie dała się prosić dwa razy i zaraz po lekturze Kubusia Puchatka opowiedziała Krasnoludkom o pracy lekarza. Przepytała ich przy tym całkiem porządnie. W nagrodę każde dziecko dostało dyplom i szpatułkę (ech ci lekarze).

Obydwoje Tatuś-Bajarz i Ukochana odwiedzili przedszkole z przyjemnością, a uśmiech maluchów był wystarczającą nagrodą. Tymczasem czekała na nich jeszcze jedna niespodzianka. Ciocie przygotowały specjalne dyplomy, a dzieci...

...przygotowały nam laurki. Każda grupa swoją.

13.10.14

Ziuuuum... ależ ten czas leci. Aż boli...

Cztery lata i jeszcze jakieś 4 godziny temu świat Tatusia-Bajarza zmienił sie kompletnie. I zupełnie szczerze trzeba powiedzieć, że Tatuś-Bajarz nie pamięta czy kiedykolwiek indziej w jego życiu cztery lata minęły tak szybko jak te od momentu, gdy pojawił się Młody. Przecież, jak wczoraj, pamiętam ze szczegółami pojawienie się wyczekiwanego Pierwszego Przesyłka. Były świeczki i tort w kształcie ciuchci (zasługa Ukochanej), były zgrzyty o prawo zabawy starymi zabawkami (to zasługa Młodszego), ale było też klask klask po łapkach. Tatuś-Bajarz najwyraźniej sobie na to zasłużył.

Bo z czasem jest tak, że...

- ... czasu nie przybywa Synku, a dziś jest go szczególnie mało, no już wcinaj owsiankę.
- Nieprawda - głos Młodego wydawał się bardzo stanowczy, jednak pod koniec wypowiedzi zaczął się łamać - możesz sobie wyhodować więcej... - by w końcu przejść niemal w szloch - czasu. Nieprawda, że go ubywa, możesz, sobie wyhodować, nawet na balkonie. - dokończył w sposób, któy Tatusia-Bajarza rozbrajał i pozbawiał go wszelkich argumentów.
- Czasu nie da się wyhodować - zaczął Tatuś-Bajarz, ale wiedział, że nie przekona ani Młodego, ani siebie, a co więcej, wkrótce sam musiał wyjść na stronę przetrzeć spocone oczy.


Bo z czasem jest tak, że kiedy jest go najmniej zdarza się najwięcej najważniejszych spraw i spotkań i właśnie wtedy wciska się je właśnie w każdy wolny moment. I Tatuś-Bajarz właśnie doświadczał konsekwencji takiego - dorosłego - pojmowania czasu.

Sprawa była bardzo ważna. Ale Tatusiu-Bajarzu - nigdy więcej. NIGDY więcej nie umawiaj ważnych spotkań w taki dzień, bo przez następne 364 dni nie dasz rady nadrobić czasu straconego dziś.

Bycie Rodzicem nie jest łatwe. Tatuś-Bajarz nigdy nie utrzymywał inaczej i zawsze zdawał sobie sprawę, że każdemu przytrafiają się potknięcia. Wydawało się, że te kilka godzin da się zakamuflować i może Młody nie zauważy...

Pamiętajcie, że w dniu urodzin Waszego Dziecka, to ono powinno być Waszym najważniejszym spotkaniem. Albo też dostaniecie po łapkach. A może już dostaliście i boicie się przyznać. Nie chcę Was oszukiwać, że życie po mojej stronie ekranu jest pocztówkowo idealne. Zdarzają się błędy i nie jest wesoło. Nie będę Wam mówił o każdym z nich - to nie ma sensu, ale jeśli mogę Was ostrzec przed tym jednym. To proszę bardzo.

Nie... nie mówcie mi, że to oczywiste. Tatuś-Bajarz też uważał, że to oczywiste. I teraz łapki bolą...