tag:blogger.com,1999:blog-77768590174627212162024-03-14T05:19:20.474+01:00Tatuś - BajarzFacet, też może być kurą domową i dziecku różne bajki opowiadać. Zwłaszcza, jeśli dziecko również opowiada.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.comBlogger141125tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-68663022171485900712020-12-28T09:28:00.002+01:002020-12-28T09:28:15.716+01:00Ta mała czarownica nie ma dla mnie litości.<p>To nie jest dobry rok. Wszyscy narzekają na 2020 i chociaż wydarzyło się w nim również trochę dobra, to Tatuś-Bajarz nie ma zamiaru odstawać od narzekania - to był (i póki co, wciąż jest) bardzo męczący rok. A na jesieni jest tak, że...</p><p><br /></p><p>Pociechy na edukacji domowej jednak trochę się nudzą. Komunikacja zdalna nie zawsze wystarcza a i w domu nie wszystko da się zrobić. Jedną z nowych atrakcji jest powrót do przesuwania granic - sprawdzania, co jesze im wolno. A przecież nerwy mogą puścić wszystkim. Wydaje się, że pozycję liderki przejęła właśnie najmłodsza, najsłodsza... Młoda. Co więcej - doskonale wykształciła sobie umiejętność niesłyszenia i w zeszłym tygodniu nie pomagały nawet żadne insynuacje dotyczące Mikołaja przynoszącego rózgi. <br /><br /></p><p>Dzisiaj przesuwanie granic miało swoją kontynuację, a uszy Młodej wciąż nie słyszały żadnych uwag Tatusia-Bajarza. W końcu nie wytrzymał, ryknął basem i wyciągnął konsekwencje. Młoda zakręciła się chwilę po pokoju, po czym przyniosła Tatusiowi bajarzowi książkę. <br /><br />- Może byś sobie przeczytał tutaj o złości...<br />- Sobie? - zapytał zdumiony Tatuś-Bajarz.<br />- No możesz przeczytać mi.</p><p>I poszli czytać Młodej na kanapie. <br /><br />- ...bo widzis - kontynuowała Młoda w najsłodszy Kjujewni sposób - bo ty się czasem tak wkuzas, ze pomyślałam, ze chciałbyś sobie psecytać o złości.</p><p><br /></p><p><br /></p>Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-72144009157670455382020-04-24T22:09:00.001+02:002020-04-24T22:12:16.152+02:00Kjujewna na ratunek - opowieść krótka.<br />
<br />
<br />
<br />
<i> ...w gardle zaschłoooo miiiii i butelka zupełnie, zupełnie już pusta..</i>. - zaśpiewał walczący z rzeczywistością Tatuś-Bajarz. Wspomagał się gitarą, która odbiegała od nut tylko trochę mniej od śpiewaka.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Młoda usłyszawszy te słowa uniosła brwi, a promyk radości zawitał w jej wzroku. Wyszła z pokoju. Za chwilę wróciła ze szklanką wody.<br />
<br />
<br />
- Proszę tatusiu.<br />
<br />
<br />
Kurtyna...</div>
Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-51531385476135805062020-01-03T21:30:00.002+01:002020-01-03T21:30:17.101+01:00Zastrzelony przez dziecko #1Opowieść krótka - i na gorąco.<br /><br />Młoda dokazywała od rana i nie dawała szans na pozbieranie cierpliwości. Młody i Młodszy niewiele jej ustępowali, ale dzisiaj wyjątkowo prym wiodła Ona. Nie można było tego zrzucić na braci i (w przypadku roziców) nie zareagować.<br />
<br />
Kiedy więc po raz kolejny kompletnie zignorowała prośby i groźby i skoczyła z krzesła na łóżko, Tatuś-Bajarz nie miał wyjścia. Z sercem w gardle huknął na córkę - idziesz do kąta! I zastanowię się, czy obejrzysz dzisiaj bajkę - dodał, bo sytuacja z zachowaniem Młodej naprawdę była niebezpieczna.<br /><br />Młoda poszła do kąta, posiąkała trochę nosem (krojąc przy tym serce Tatusia-Bajarza nożem obtoczonym w soli). Po chwili jednak wyszła, podeszła od Ukochanej i, zanim ta zdążyła odesłać ją do kąta, powiedziała zawodząc lekko scenicznie:<br /><br />- ja już sobie przemyślaaaałaaaam...<br /><br />- Co sobie przemyślałaś? - zapytała autentycznie zaintrygowana Ukochana.<br />
<br />
- No... żebym ja jednak oglądała... - nie zdążyła dokończyć, bo obydwoje z Ukochaną staraliśmy się (niezbyt skutecznie) ukryć fakt, że nagle zaczęliśmy się dusić ze śmiechu.<br /><br />No więc...Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-2104170546384689202019-07-24T12:59:00.001+02:002019-07-24T20:10:38.026+02:00Jedna sekunda... i już za późno.Są chwile gdy wydaje mi się, że nie nadaję się na Rodzica - pomyślał Tatuś-Bajarz.<br />
<br />
Pociechy rosną jak na przysłowiowych drożdżach, stają się coraz bardziej mobilne, autonomiczne i coraz częściej podejmują (lub próbują podejmować) samodzielne decyzje - zazwyczaj sprzeczne z sugestiami Tatusia-Bajarza lub Ukochanej. Młodość (również ta młodsza) ma przecież swoje prawa. Czasem jednak trzeba być twardym i odrobinę surowym, by móc ochronić dzieci przed ich własną głu... przed brakiem doświadczenia. Nauka na błędach fajnie wygląda na papierze, w jakiejś książce, ale w życiu... już nie jest tak kolorowo. Dlatego z ust Tatusia-Bajarza słychać czasem:<br />
- zejdź z tego<br />
- nie skacz tam<br />
- czy na pewno chcesz to zrobić<br />
- przestań go dusić<br />
- nie, nie możesz wejść na barierkę<br />
i wiele innych uważajek.<br />
<br />
I chciałbym, żebyście nie pomyśleli sobie źle. Wyobraźnia Tatusia-Bajarza jest bardzo sprawna i nigdy nie miał on najmniejszych złudzeń, że wszystkich zagrożeń nie da się uniknąć i Pociechy na pewno wynajdą coś, o czym on by nie pomyślał. Jednakże czuł, że jego obowiązkiem jest chronić dzieci, przed tym, co znane. Możecie się z tym nie zgadzać - ale to jego dzieci i jego decyzja.<br />
<br />
Nie można jednak dzieci tylko strofować, więc kiedy na placu zabaw Młodszy wszedł na bujawkę (taki wynalazek na sprężynie, który badziej przypomina kreskówkowe narzędzie tortur niż zabawkę), Tatuś-Bajarz tylko wziął oddech i postanowił tym razem nie krzyknąć. Co by to zmieniło, skoro Młodszy i tak by go nie posłuchał - za dobrze się bawił - a przy okazji wystraszyłaby się Młoda, która właśnie angażowała Tatusia do napędzania huśtawki.<br />
<br />
- Żeby tylko mu się nic nie stało - pomyślał Tatuś-Bajarz - kiedy zobaczył Młodszego zeskakującego z bujanego rowerka. Skok w dal nie wyszedł zgodnie z planem. Noga zaczepiła o urządzenie i akrobata poleciał do przodu na łeb i... ręce. Obrócił się zaraz z krzykiem:<br />
<br />
"Ręka mi się wygieła!"<br />
<br />
Wszystko co potem się działo, było jednocześnie bardzo szybkie i bardzo rozciągnięte w czasie. Ręka nie była wygięta, ale łokieć wyglądał na dwa razy szerszy. Młodszy kwękał, że nie chce do szpitala, i że boli, ale tak naprawdę nie płakał. Trochę krzyczał, trochę kwękał, ale nie płakał. Był o wiele bardziej dzielny, niż jego ojciec.<br />
<br />
Dziecko na ręce i biegiem do najbliższej poradni - lekarz - decyzja o transporcie - jazda na sygnale - izba przyjęć - rtg i decyzja: potrzebny zabieg... Lekarz nie widział powodu, by owijać w bawełnę. I dobrze.<br />
<br />
Młodszy zapłakał troszeczkę dopiero wtedy, gdy okazało się, że bez szpitala się nie obędzie i że będzie musiał tu przez chwilę zostać.<br />
<br />
Kiedy obudził się po zabiegu, przy jego łóżku był Tatuś-Bajarz. Była też Ukochana, która zdążyła już dojechać. Dopiero wtedy naprawdę się rozpłakał: że nie chciał, że zepsuł sobie wakacje, że chce do domu. Mnóstwo innych bardzo ważnych pięciolatkowych żali wyszło wtedy z ust Młodszego pomiędzy kolejnymi łkaniami. Tej nocy byliśmy z nim obydwoje (choć nie jesteśmy pewni, czy szpital na to pozwalał).<br />
<br />
Przez dwa dni na twarzy Młodszego praktycznie nie można było zobaczyć niczego poza smutkiem, bólem i wyłączeniem. To był najdłuższy okres czasu bez ani jednego uśmiechu i zastanawialiśmy się z Ukochaną, czy i jak go to zmieni.<br />
<br />
Humor poprawił się po wyjściu ze szpitala. Jednocześnie nadzieje, że wyciągnął z tego wydarzenia jakieś wnioski zaczęły się całkiem szybko rozwiewać. Z jednej strony chętnie zajmował sobie przestrzeń argumentując bolącą ręką, a z drugiej zaczynał się już wspinać na krawężniki, małe barierki i pytał, kiedy pójdziemy do "Małpiego gaju".<br />
<br />
Z każdym dniem jest coraz bardziej sobą i wychodzi na to, że tylko Tatuś-Bajarz ma z tego powodu traumę. Skok Młodszego ciągle pojawia mu się przed oczami wraz z myślą, czy coś można było zrobić. A potem poczucie bezsilności... kurewsko bolesnej bezsilności...<br />
<br />
Są chwile gdy wydaje mi się, że nie nadaję się na Rodzica - pomyślał Tatuś-Bajarz. - wiem, że bywam dla nich surowy, ale kiedy coś im się dzieje, to nie potrafię być twardy.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-87615429280217343572019-06-27T08:33:00.000+02:002019-06-27T08:34:48.276+02:00Dracarys...- żar z nieba.Kilka ostatnich dni przypomniało mi wczesne sezony pewnego serialu - a konkretnie czasy, kiedy smoki były jeszcze modne. Ich czkawka, czy może raczej efekt zgagi w postaci strumienia ognia, bez wątpienia doskonale wpisuje się w obraz za oknem. Nie zmienią tego nawet krople przelotnego deszczu. I to przypomniało mi o jednym, bardzo ważnym smoku...<br />
<br />
<b>Smoku Wawelskim</b><br />
<br />
Smok Wawelski pojawił się w naszym domu, jako efekt wizyty na Warszawskich Targach Książki i został sprezentowany Kjujewnie - czyli Młodej. Możliwe, że był to jeden z pierwszych przypadków w historii, kiedy to Smok był prezentem, dla Młodej Damy, a nie ona przekąską dla niego. Ponieważ Tatuś-Bajarz jest niepoprawnym molem książkowym i z imprezy w stylu WTK z pustymi rękami nie może wrócić, a ponieważ Młoda nie czyta jeszcze samodzielnie, to i niespodzianka dla niej musiała mieć nieco inny charakter. Po wizycie na stoisku #Granna wybór padł na grę i to jest właśnie rzeczony smok. Portfel przeszedł na chwilową dietę, a w głowie pojawiła się nadzieja na chwilę zabawy z Pociechami.<br />
<br />
Zapewne zdajecie sobie sprawę, że tak zwane gry planszowe już dawno wybiegły poza trudność "Chińczyka", a ich "planszowość" również bywa już terminem czysto hipotetycznym. W tym wypadku mamy do czynienia z grą w formie 3D. Młoda z niecierpliwością wyciągała wszystkie elementy z pudełka, a następnie wyciągała poszczególne komponenty z wyprasek.<br />
<br />
<b><i>Dygresja</i></b><br />
<i>wypraski pozostały w pudełku. Okazuje się, że doskonale się nadają do odrysowywania postaci na czystych kartkach. Później można je sobie porysować, pokolorować i mieć dodatkową frajdę.</i><br />
<br />
Kiedy już wszystko, co dało się wyciągnąć i wycisnąć, leżało na podłodze, Młoda spojrzała na Tatusia-Bajarza, a błękit oczu pytał "Co teraz?"<br />
Złożyliśmy smoka - Królewna nie drżała z niepokoju.<br />
Ułożyliśmy biedne zwierzątka na łące przed gadem - Kjujewna klasnęła w ręce.<br />
Banda sześciu rycerzy obsiadła bestię od strony ogona - Młoda dama krzyknęła "Ja pierwsza!"<br />
<br />
Graliśmy razem z Młodym i Młodszym.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-qNAgZ4yiqsQ/XRRimU5feyI/AAAAAAAAD04/_YfL4RdL5Wo-_KNOaYZ45h2ybYh6W0apgCLcBGAs/s1600/Smok%2B001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="385" data-original-width="600" height="205" src="https://1.bp.blogspot.com/-qNAgZ4yiqsQ/XRRimU5feyI/AAAAAAAAD04/_YfL4RdL5Wo-_KNOaYZ45h2ybYh6W0apgCLcBGAs/s320/Smok%2B001.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b><i>Dygresja nr 2</i></b><br />
<i>zasady są całkiem proste. Rzucasz kostkę (sześć ścian o różnych kolorach) i decydujesz, czy ratujesz rycerza (ponowny chichot historii, o czym za chwilę), czy może jednak dokarmiasz bestię. GRANNA zadbała o to, by w grze nie było przegranych, ale nie oznacza, to, że brakuje tu interakcji. </i><br />
<br />
Jak być może pamiętacie z historii o smoku krakowskim, pożerał on niewiniątka na śniadanie, obiad i kolację, do czasu, gdy pewien szewczyk...<br />
No cóż.<br />
Zadaniem graczy jest w tym wypadku doprowadzenie do tego, by smokowi zachciało sie pić. Pociechy, z różnym stopniem entuzjazmu, zabrały się to za ratowanie rycerzy (Kjujewna - par excellance uprawniona do bycia ratowaną - wolała dokarmiać biedną i wychudzoną gadzinę, choć raz, czy dwa ułaskawiła była i jakiegoś wojaka). Instrukcja nakazywała wykonywanie swoich działań wyłącznie jedną ręką i choć wydawało się to dziwne, to cała tajemnica się wyjąśniła, gdy wszyscy złapali się za głowy, a smok... runął na pysk (do Wisły). Okazało się, że zadziałała najprostsza fizyka i to co smok miał w paszczy przeważyło odciążony ogon i była niespodzianka. Wybaczcie ten spoiler, ale pierwsza rozgrywka i reakcja Pociech na jej finał to najlepsza nagroda, jaką w tamtym czasie mogłem sobie wyobrazić. Kjujewna po chwili uśmiechniętego strachy przyklasnęła i zakrzyknęła "Jeszcze raz!"<br />
<br />
Gdy później tego dnia Ukochana wróciła do domu, Młoda już od progu poinformowała ją o swoim nowym pupilu i nie było "przeproś" - nowy gracz musiał siąść do rozgrywki.<br />
<br />
Rycerze i zwierzęta są różnych rozmiarów i kiedy dziecko zapyta "A dlaczego to się przewraca?" nie pozostaje nic innego, jak zachęcić do sprawdzenia w jakich warunkach i ustawieniach tak się dzieje. Okazuje się, że smok może "skoczyć do Wisły" (tak to się teraz nazywa) jeszcze przed usunięciem wszystkich rycerzy, lub poczęstowaniem wszystkimi zwierzętami.<br />
<br />
Młoda jeszcze przez kilka dni zaganiała wszystkich domowników do gry w "Jej smoka" i tak naprawdę to właśnie jest główny powód, dla którego mówię wam o grze. Ech... ten uśmiech i błysk w oku...Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-1131894578250106102019-01-01T23:20:00.000+01:002019-01-01T23:20:16.872+01:00Opowieść (około)WigilijnaByło to całkiem dawno temu, choć może niezupełnie, bo przecież raptem miesiąc minął. W każdym razie było to całkiem daleko, bo aż na drugim końcu miasta...<br /><br />No ale na pewno zdarzyło się to bardzo późno, bo wszyscy ukradkiem chcieliśmy ziewać.<br /><br />A zdarzyło się, że zebrało się trzech tatusiów i zaczęli opowiadać bajki. Tak naprawdę, to opowiadali o bajkach, które sami wymyślają i przedstawiają swoim pociechom. Mówili długo i szczerze - o tym, czy warto, jak zacząć, jak się nie poddać, jak sprostać wymaganiom młodych słuchaczy i jak przeżyć opowiadanie historyjek swoim dzieciom. Samo spotkanie zostało sprowokowane i poprowadzone przez Marcina - <a href="http://supertata.tv/" target="_blank">Super Tatę</a>, który zaprosił nas w gościnę podczas swojej premierowej audycji w Polskieradiodzieciom.pl<br />
<br />
Drugim gościem był <a href="http://panpoeta.pl/" target="_blank">Pan Poeta</a>, który uwielbia tworzyć (i opowiadać) wierszem. Z całej naszej trójki, to właśnie on ma chyba największe praktyczne doświadczenie wybiegające także poza własne prywatne audytorium.<br />
<br />
No i sobie porozmawialiśmy.<br />
Oczywiście nie spieraliśmy się o to, czy trzeba opowiadać. Wszyscy zbyt dobrze wiemy, że dzieci za bardzo to lubią. Skupiliśmy się raczej na samym warsztacie. Wymieniliśmy się wskazówkami dotyczącymi tego, jak tworzyć (lub aranżować już istniejące) bajki. Pod lupę wzięliśmy standardy i obowiązkowe elementy, które muszą się znaleźć w takiej produkcji. Szczególne względy zwróciliśmy na przesłanie bajki oraz na wymogi jej odbiorcy. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że intonacja (oraz towarzysząca jej zabawa formą) jest szczególnie istotna i warto ją ćwiczyć, a inspiracji należy szukać wszędzie, a najbardziej w sobie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy dziecko znów poprosi o bajkę.<br />
<br />
Efektu tego spotkania możecie posłuchać na stronie polskiego radia - o <a href="https://www.polskieradio.pl/18/4388/Artykul/2238485,O-kreatywnym-opowiadaniu-bajek" target="_blank">tutaj</a>. Gorąco zachęcam.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-10219464150859807012018-05-14T08:24:00.000+02:002018-05-14T08:27:16.854+02:00Iluzja wciąż zwodzi. <div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Kolejny ciepły i
przyjazny weekend przypomniał Tatusiowi-Bajarzowi o tym, że nie
byłoby złym pomysłem zaplanować kilka wyjazdów na sezon letni.
Jednak – jak to z Bajarzami bywa – zamiast w przód spojrzał w
tył. A było gdzie patrzeć.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
To nie jest Iluzja…
to jest cała Farma Iluzji.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na Farmę Iluzji wybraliśmy się <a href="http://copydaddy.blogspot.com/2016/05/weekend-na-ostrej-iluzji.html" target="_blank">po raz pierwszy</a> ponad rok temu. Pogoda była piękna a szaleństwa nie chciały się skończyć. Pojechaliśmy tam całą rodziną w sobotę, a przez pół niedzieli słuchaliśmy jak Młody i Młodszy marudzą, że oni chcą wrócić...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Następnym razem postanowiliśmy rozpocząć iluzję odrobinę wcześniej. Tak się złożyło, że akurat odwiedzali nas wtedy Dziadkowie. Czary zaczęły się zaraz po śniadaniu, kiedy oznajmiliśmy dzieciom, że odwozimy Dziadków do domu. Euforia była raczej umiarkowana, bo wizja zwykłej, choć nieco wydłużonej, przejażdżki Familiobusem wcale nie zapowiadała szczególnych atrakcji. Odrobinę na nasze szczęście, Pociechy nie skupiają się za bardzo na trasie, którą zazwyczaj jeździmy, w związku z czym kompletnie nie zorientowały się, że jedziemy w zupełnie innym kierunku. Cień podejrzenia pojawił się w momencie, kiedy wjechaliśmy w las i kazaliśmy się przygotować do wysiadania. Wspomnienie z poprzedniej wizyty szybko wróciło a energia i euforia szybko wstąpiły w małe nóżki, które natychmiast pobiegły w stronę wejścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szczerze mówiąc odrobina euforii wstąpiła również w nasze nogi i ruszyliśmy za Pociechami. <a href="http://farmailuzji.pl/" target="_blank">Farma Iluzji</a> co roku zwiększa ilość atrakcji, które oferuje swoim odwiedzającym. chcieliśmy skorzystać z jak największej ich liczby, jak również z tych, które znaliśmy z poprzedniej wizyty. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-HT2O0G6gKWk/WvgXvEfTD_I/AAAAAAAADOw/DuF2utpETCsfYd0pOcbRQmdoBylCsb8fACLcBGAs/s1600/IMG_6071.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-HT2O0G6gKWk/WvgXvEfTD_I/AAAAAAAADOw/DuF2utpETCsfYd0pOcbRQmdoBylCsb8fACLcBGAs/s320/IMG_6071.JPG" width="213" /></a></div>
<br />
Kiedy tylko przywitaliśmy się z kotem, zabawa zaczęła nabierać tempa. Najchętniej wszyscy rozbieglibyśmy się we wszystkie strony na raz, ale prawda była taka, że samo miejsce jest bardzo duże i prawdopodobnie nie byłoby nam łatwo odnaleźć się na czas. Dlatego jeszcze przez chwilę przetrzymaliśmy dzieciaki, markerem napisaliśmy im na rękach numery telefonów i ruszyliśmy.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-5CzmmG7cRkQ/Wvkgnwc8SeI/AAAAAAAADPA/3jhR0o_dK0MkRfUJJSLxDCEST0AVpGlOQCLcBGAs/s1600/IMG_6105.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-5CzmmG7cRkQ/Wvkgnwc8SeI/AAAAAAAADPA/3jhR0o_dK0MkRfUJJSLxDCEST0AVpGlOQCLcBGAs/s320/IMG_6105.JPG" width="213" /></a>Młody od razu znalazł sobie ściankę wspinaczkową, której pokonanie zajęło mu dosłownie chwilę. być może nawet zakładanie uprzęży trwało nieco dłużej. Nie chodzi tu jednak o czas, ale o fakt, bo radość już na wejściu była ogromna. Tatuś-Bajarz i Dziadek zajęli się przygotowywaniem posiłku. Nauczeni poprzednią wizytą, wiedzieliśmy, że będzie można tu skorzystać z ogniska i grilla. Druga sprawa to oczywista dla każdego rodzica prawda, że małe brzuszki, kiedy zgłodnieją, robią się bardzo niecierpliwe.<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ukochana z Babcią i resztą ferajny ruszyła zaś na podbój farmy.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tu - co muszę przyznać jeszcze z małym nerwem - był mały zgrzyt, o czym za chwilę (tym bardziej, że nie wynikał on z zasad funkcjonowania tego miejsca). Dzieci korzystały z wszelkich karuzel, łódek, kolejek i baśniowych domków praktycznie do woli i do przesytu. Młodsze Pociechy wędrowały z Ukochaną i poznawały owe zaczarowane krainy, zwierzyńce i polowe instrumenty. Młody zaś, zabrał Babcię w część nieco bardziej naukową, w której znajdowały się też różne iluzje optyczne. Pułapki laserowe, zaburzenia perspektywy, głowy ucinane przez lustra i podawane na tacy... ot takie tam smaczne różności. Babcię pokonał jednak wirujący tunel (Tatusiowi-Bajarzowi także wyłączył on błędnik rok wcześniej). Postanowiła nie korzystać z tej atrakcji i poczekała na Młodego na zewnątrz. On tymczasem zaraz po opuszczeniu obiektu beztrosko Babci urwał się.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-6b6tpdqgUYY/WvkgowRVv_I/AAAAAAAADPc/ej2x6IqtfdgeDTJEquu8OZw7aTTvBCEJQCEwYBhgL/s1600/IMG_6166.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="213" src="https://2.bp.blogspot.com/-6b6tpdqgUYY/WvkgowRVv_I/AAAAAAAADPc/ej2x6IqtfdgeDTJEquu8OZw7aTTvBCEJQCEwYBhgL/s320/IMG_6166.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Pozwólcie, że pominę w tym miejscu wszelkie niemiłości, które pojawiły się w wyniku tego zdarzenia na płaszczyźnie komunikacyjnej pomiędzy Tatusiem, Babcią a Młodym. Nawet jeżeli ktokolwiek z Was uważa, że to tylko dziecko, i że trzeba zrozumieć, bo one zawsze będą miały takie dążenia do niezależności, musi też zrozumieć, że i rodzic ma prawo do emocji, a wrzask jest jedną z najmniej inwazyjnych form wyrażenia ich. </span></div>
<span style="text-align: start;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">W każdym razie, okazało się, że w tym krótkim czasie, kiedy Młody był na Gigancie zdążył przejść - dosłownie - na drugi koniec Farmy. Udało mu się pokonać Małpi Gaik, Szlak Trapera, a nawet Tajemniczą Kopalnię. Udało się go odnaleźć dopiero przy mini łódeczkach. </span></div>
<span style="text-align: start;">
</span><span style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;">
Wiem, że takich sytuacji nie da się uniknąć i mam szczerą nadzieję, że obsługa Farmy jest wyczulona na to, że mogą się one pojawić. Przede wszystkim jednak nie uchylam się od faktu, że największa odpowiedzialność leży na rodzicach i opiekunach. Nie mniej jednak bardzo zastanawia mnie ta kopalnia. O tym, że Młody ją odwiedził, dowiedzieliśmy się później, gdy sami tam poszliśmy, a on "już wszystko wiedział". Jest to miejsce, które odwiedza się małymi grupami, bardzo klimatyczne i odrobinę klaustrofobiczne. Łatwo też dać się tam zgubić, a tymczasem on "podłączył" się do jakiejś rodziny, która wybrała się na zwiedzanie i zignorowała fakt, że ktoś jeszcze z nimi wchodzi. </div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="text-align: start;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Mam wrażenie, że jest to część większej społecznej obojętności, w której dorośli boją się zwrócić uwagę obcemu dziecku, ale to nie na dziś i nie tu.</span></div>
<span style="text-align: start;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="text-align: start;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">W każdym razie, po odnalezieniu, Młody miał chwilowy szlaban. Później i już po posiłku</span></div>
<span style="text-align: start;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
ruszyliśmy dalej. Po raz kolejny zostaliśmy prawie do samego zamknięcia (a trzeba było jeszcze odwieźć Dziadków). Prawdopodobnie nie udało nam się skorzystać ze wszystkich atrakcji. Ale Tatuś-Bajarz nie mógł sobie odmówić wyrównania rachunków z poprzedniej wizyty. Na strzelnicach nie było najmniejszych problemów, za to na Segwayu... cóż...</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-PoOqCdUwuGo/WvkgpqeEm9I/AAAAAAAADPc/EVjal4aWsbg5YAqu8l4frXHSfgblo9xEACEwYBhgL/s1600/IMG_6171.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-PoOqCdUwuGo/WvkgpqeEm9I/AAAAAAAADPc/EVjal4aWsbg5YAqu8l4frXHSfgblo9xEACEwYBhgL/s320/IMG_6171.JPG" width="213" /></a></div>
<br />
<br />
<span style="text-align: justify;">Rok wcześniej wyglądało to tak, że najpierw to Tatuś-Bajarz przejechał się na segwayu, a cokolwiek później, to segway przejechał się po Tatusiu-Bajarzu. W tym roku, już prawie miałem powiedzieć, że "Segwaye to mi z ręki jadły" jak te Fiordy, ale Ukochana ostudziła moje zapędy i powiedziała, że jeśli nie zrobię jeszcze trzech kółek, to nic się nie zmieniło...</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-kznJmc3hMjg/WvkgnyR7TsI/AAAAAAAADPU/F4NSA6nlGrU-S023gUD3jDZILuWjIjB9gCEwYBhgL/s1600/IMG_6165.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="213" src="https://4.bp.blogspot.com/-kznJmc3hMjg/WvkgnyR7TsI/AAAAAAAADPU/F4NSA6nlGrU-S023gUD3jDZILuWjIjB9gCEwYBhgL/s320/IMG_6165.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
...więc, jakby wam to powiedzieć. Frajda na Farmie jest niesamowita, ale niedosyt pozostaje. Chce się więcej...<br />
<br />
Zdecydowanie będzie planowanie.<br />
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-89939255740990370532018-03-23T23:20:00.000+01:002018-03-23T23:20:28.040+01:00Życie nie jest czarno-białe - bajka dla dorosłych.Nie sądziłem, że kiedykolwiek ten temat zawita na stronach bloga Tatusia-Bajarza, i że tak bardzo będę chciał się na ten temat wypowiedzieć. Nie sądziłem, bo uważałem, że mnie nie dotyczy i przez to powinienem pozwolić na mówienie samym zainteresowanym. Ale to tak nie działa i już po raz drugi widzę, jak temat zaostrzenia przepisów o aborcji dzieli moich znajomych.<br />
<br />
Dzień zaczął się jak każdy #CzarnyPiątek - od wojny na komentarze na ściance FB. znajomi skrzykiwali się w grupy, gdzie i kto i z kim i kiedy... Inni - nieco prześmiewczo - że oni to sobie w domu popatrzą, jak Stoch wygrywa, bo nagle się zrobiło luźno i nikt nie zwraca na to uwagi, albo, że oni to wolą #BiałyPiątek...<br />
<br />
Jedni krzyczą na drugich, że zabiera im się prawo do wyboru, a drudzy im odpowiadają, że to dlatego, że ci pierwsi chcą tylko zabijać. I kiedy tak przez całe życie wierzyłem, że otaczam się ludźmi, którzy potrafią rozmawiać ze sobą i zachowywać dystans, nagle ujrzałem jednostki całkowicie zamknięte w swoich przekonaniach i absolutnie niezdolnych do przyjęcia pod rozwagę argumentów drugiej strony. To nie było dobre.<br />
Czy to świat się zmienił, czy ja, a może moi znajomi?<br />
Być może nawet po tym wpisie stracę kilkoro z nich...<br /><br />Patrzę na to i marzę o tym, żeby to był #SzaryPiątek, i żeby obie strony dały radę ze sobą porozmawiać - dla dobra wszystkich. Bo szczerze mówiąc - i proszę wybaczyć mój, coraz bardziej parlamentarny, język - wkurwia mnie to, jak bardzo to wszystko dzieli, zamiast łączyć.<br />
<br />
A argumentów mam kilka. I choć zawsze mi się wydawało, że nawet, jeśli je powiem, to i tak nic to nie zmieni, bo do nikogo to nie dotrze, to jednak jeśli nie spróbuję, to sam będę się czuł współwinny tej sytuacji.<br /><br />Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że TAK - jestem osobą wierzącą, ale w tej sytuacji to nie ma żadnego znaczenia, bo mierzi mnie akcja #BiałyPiątek - jako użycie modlitwy w kontekście politycznym. Dla mnie to faryzeizm. Módlmy się za mądre decyzje, za zdrowie i za szczęście - ale róbmy to dla modlitwy, nie dla fleszy.<br />
<br />
Z kolei #CzarnyPiątek z całkowitym najazdem na KK - sorry - ale gdzie poczucie etyki i własne sumienie. Nie trzeba chyba chodzić do kościoła, by odróżniać dobro od zła.<br /><br />Niemniej jednak zgadzam się z tymi drugimi jeśli chodzi o możliwość dokonania wyboru. Sprawa aborcji nie jest sprawą prostą i zero-jedynkową, ale oba protesty właśnie taką ją czynią.<br />"Biali" powinni zrozumieć, że posiadanie możliwości wyboru nie równa się podjęciu decyzji o aborcji, a "Czarni", że zamiast prostego i głośnego "NIE" - warto przedstawić jakieś rozwiązania.<br /><br />Rząd zaś - zwłaszcza taki odwołujący się do historii Polski i Polaków - powinien pamiętać, że zakazy w tym kraju zazwyczaj nie prowadzą do niczego dobrego. Zamiast tego, lepiej wyedukować. Nie bać się tego tabu, jakim jest na przykład antykoncepcja.<br />Jeśli ktoś ma stanąć przed decyzją, czy dziecko usunąć, czy nie, bo od tego będzie zależał komfort życia, bo zmniejszy się przestrzeń życiowa, bo płeć nie jest taka, jak sobie wymarzyli rodzice, to ja uzasadnienia dla zabiegu nie widzę. Bądźmy dorośli odpowiedzialni. Po to właśnie są metody zabezpieczania się. Jeśli nie chcecie mieć dzieci, to starajcie się zapobiegać, a nie "leczyć"<br /><br />Oczywiście nie mówię o przypadkach ciąż pochodzących z gwałtów. W tym wypadku (może już tak jest i to byłoby super) uważam, że najlepszym kompromisem byłoby wprowadzenie procedury, w której ofierze podawana jest pigułka "dzień po". Życie, które mogłoby powstać w wyniku takiego czynu, byłoby, moim zdaniem, największą ofiarą całego zdarzenia i uważam, że tu nie ma o czym więcej dyskutować.<br /><br />Jeśli jednak - zabawa była obopólna, ale efekty psują wam komfort - sorry - mojego zrozumienia nie znajdziecie.<br /><br />
<br />
Druga sprawa to dzieci, które mogą się urodzić chore. W tym wypadku bardzo często wystarczy, że rodzice usłyszą, "down" i czują się już jak skazani na dożywocie. Boją się o dziecko i o siebie, a także o to, że państwo im za bardzo nie pomoże. I tu znowu jest pole do popisu właśnie dla państwa.<br />Nie zakazujcie. TO do niczego dobrego nie doprowadzi. Zamiast tego pozwólcie rodzicom dowiedzieć się czegoś więcej na temat choroby swojego przyszłego potomka. Być może jest to wersja łagodna tej choroby, być może wasze dziecko osiągnie pełną samodzielność i jeszcze będziecie dumni. Może warto byłoby zorganizować spotkania z rodzinami, którzy już wychowują takie dziecko i zaufać przyszłym mamom i tatom, że podejmą właściwy wybór.<br />Tymczasem rodzice boją się tego, że przy ciągłej opiece nie będą mieli za co żyć, że dziecko będzie cierpiało, że kiedyś ich przeżyje i kto się nim zajmie... boją się, bo Państwo nie udziela w tej kwestii jasnych i wiążących odpowiedzi, a częściej słyszy się o minusach niż o plusach.<br />
<br />
Być może też warto czasem zaufać medycynie i jeśli ona twierdzi, że dziecko nie przeżyje, albo będzie bardzo cierpiało przed śmiercią, to trzeba by się zastanowić, czy bardziej ludzka jest ochrona życia, czy ochrona przed cierpieniem i torturą. <br /><br />
<br />
Nie ma białego, czy czarnego - czytam relację i widzę, że wszyscy są aż buraczkowi z emocji.<br /><br /><br />Tutaj nie ma też jednoznacznie dobrego wyjścia, ale tak skonstruowany zakaz to błąd. Nie możecie ludziom zabierać wyboru. Możecie ich nauczyć czegoś więcej, zanim zaczną wybierać. I to może być właściwa droga.<br />
<br />
<br />
Pieprzony #SzaryPiątekTatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-7993565001230304082018-02-17T22:35:00.000+01:002018-02-17T22:35:14.775+01:00SOR z MarchewuląSprawa jest bardzo świeża, a rany - w pewnym sensie - jeszcze się goją.<br /><br />Kilka dni temu Młodszy wrócił z przedszkola z nosem co nieco spuszczonym na kwintę. Okazało się, że w niewyjaśnionych okolicznościach Pan Marchewula, z którym Młodszy spędza dużo przedsennego czasu, został poszkodowany.<br />Młodszy potrafi spędzić dzień lub dłużej bez kontaktu z Marchewulą, ale świadomość, że coś mu się stało, czyni to niemal niemożliwym.<br />
I teraz powiedzmy sobie po męsku - każdy potrzebuje czasem kogoś takiego. Kogoś do wygadania, wyściskania, a czasem także do rzucenia o ścianę w złości na cały świat. Po to właśnie stworzono pluszowe misie i wszelkie ich pochodne.<br /><br />Pan Marchewula doznał otwartego wybicia (wyprucia) stawu barkowego z prawdopodobnym przemieszczeniem. Pierwsze wrażenie nie było najlepsze...<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-eiphDnvipLk/WoieGDF-OPI/AAAAAAAADMw/f4gq1dDheOQvYXjVlWDYBOtnebE6koWqgCLcBGAs/s1600/DSC_1585.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="180" src="https://3.bp.blogspot.com/-eiphDnvipLk/WoieGDF-OPI/AAAAAAAADMw/f4gq1dDheOQvYXjVlWDYBOtnebE6koWqgCLcBGAs/s320/DSC_1585.JPG" width="320" /></a></div>
<div>
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-4XD4EPwbkX0/Woie7tJMtfI/AAAAAAAADM8/2qAVxSJA05Q6pGXqza5zIS-S1NGMCxWuwCLcBGAs/s1600/DSC_1589.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="180" src="https://4.bp.blogspot.com/-4XD4EPwbkX0/Woie7tJMtfI/AAAAAAAADM8/2qAVxSJA05Q6pGXqza5zIS-S1NGMCxWuwCLcBGAs/s320/DSC_1589.JPG" width="320" /></a> </div>
<div>
Nie było czasu do stracenia. Pluszak cierpiał, wata uciekała przez palce, a oczęta Młodszego zaczynały wilgotnieć. Tatuś-Bajarz przygotował niezbędne narzędzia, i choć Marchewula nie wyglądał na zadowolonego, trzeba było przystąpić do ratowania naderwanej kończyny.</div>
<div>
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-dGsQlSCkjAE/Woie7vvi0gI/AAAAAAAADM4/opvijmVQUooLIY0YBxFK4ZcdUzgU39LdQCLcBGAs/s1600/DSC_1583.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="180" src="https://3.bp.blogspot.com/-dGsQlSCkjAE/Woie7vvi0gI/AAAAAAAADM4/opvijmVQUooLIY0YBxFK4ZcdUzgU39LdQCLcBGAs/s320/DSC_1583.JPG" width="320" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Po długiej i męczącej walce z własnymi słabościami oraz czasie potrzebnym na przypomnienie sobie umiejętności związanych z precyzyjną chirurgią kosmetyczną pluszaków, Tatuś-Bajarz mógł wypuścić pacjenta do domu. Wprawdzie czeka go jeszcze chwilowy czas rekonwalescencji, ale wychodzi na to, że wszystko zakończy się dobrze. </div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-LCZQfBdgcGM/Woif672QiLI/AAAAAAAADNQ/9pfZZ3Z9zJMOycmB7byNO6c13KMsb2QTwCLcBGAs/s1600/DSC_1582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="900" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-LCZQfBdgcGM/Woif672QiLI/AAAAAAAADNQ/9pfZZ3Z9zJMOycmB7byNO6c13KMsb2QTwCLcBGAs/s320/DSC_1582.JPG" width="180" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-xFx3_UsG8Ig/Woif619PUbI/AAAAAAAADNM/LScPMi4VipQOgS1PKYJBBbKJ4NBdwVvFACLcBGAs/s1600/DSC_1584.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="900" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-xFx3_UsG8Ig/Woif619PUbI/AAAAAAAADNM/LScPMi4VipQOgS1PKYJBBbKJ4NBdwVvFACLcBGAs/s320/DSC_1584.JPG" width="180" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Najważniejsze, że Młodszy odetchnął z ulgą...</div>
<div>
<br /></div>
Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-73555575984516517642018-01-29T21:30:00.000+01:002018-01-29T21:30:29.187+01:00Jak sprawić, żeby dorosły facet się popłakał...Chyba nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że wszyscy nosimy maski. Być może Gombrowiczowskie określenie "gęby" byłoby bardziej na miejscu. Ten drugi termin jest o tyle bardziej na miejscu, że wprost zakłada zwodzenie i uzyskanie jakiegoś konkretnego efektu. Gęba jest bardzo aktywna.<br /><br />Maski zakładamy, gdy chcemy coś ukryć, a może coś wybadać - jakąś osobę, bądź sytuację. W takim założeniu Maska wydaje mi się bardziej pasywna..., ale może tylko dzielę włos na czworo. Tak czy inaczej, chodzi o te krótkie chwile, kiedy nie jesteśmy w 100% sobą. O te białe kłamstewka stosowane, kiedy babcia pyta, czy smakowało nam to ciasto, bo ona sama uważa, że jej nie wyszło (a przecież wszyscy uwielbiamy zakalce). Podobnie ma się rzecz z zachowaniem na pierwszej randce, kiedy wywarte wrażenie jest szczególnie ważne. I wreszcie... to samo dotyczy rodziców, którzy pilnują języka przy dzieciach i uczą ich pewnych zasad z pełną świadomością pełzającej między słowami hipokryzji - "jak dorośniesz, to zobaczysz". Krótko - wszyscy nosimy maski.<br />
<br />
Tatuś-Bajarz (maska, a jakże!) właśnie zdał sobie sprawę, że z wielu jego wpisów można wyciągnąć wnioski o idyllicznym charakterze życia, które opisuje. Tymczasem wcale tak nie jest. Nie zawsze jednak czuję potrzebę, by o tym pisać. A czasem, jeśli taka potrzeba jednak się pojawi, pozwalam jej wziąć kilka głębszych oddechów i zazwyczaj sama odchodzi.<br />
Niemniej jednak bywa smutno, nerwowo, a nawet kłótliwie. Z takimi sytuacjami też trzeba umieć sobie poradzić.<br />
<br />
Ostatnia niedziela miała być pierwszym, od bardzo długiego czasu, spokojnym i rodzinnym dniem. Niestety było nieco inaczej. Tatuś-Bajarz (w masce, o której rzadko wspominam - masce dyscyplinatora) był już bardzo zmęczony, a jego nerwy były napięte do granic możliwości. I to się uzewnętrzniało. Miał świadomość, że być może jest dla Młodego i Młodszego odrobinę zbyt surowy. Ba... oberwało się także i Młodej. Muszę jednak całkiem uczciwie zaznaczyć, że obaj starsi, rozpuszczeni feriami i dodatkowymi atrakcjami, mocno pracowali nad tym, by ojcowskie nerwy pozostawały w stanie ciągłej atencji. Młoda natomiast nie miała najmniejszych oporów przed braniem z nich przykładu. Dość powiedzieć, że kilka siniaków oraz wiele decybeli wylanych łez później, lekcja nie została odebrana.<br />
Wieczorem zaś przyszedł czas na rozliczenie dnia i decyzję, czy będzie bajka-nagroda. Wszyscy czuli, że wynik nie będzie satysfakcjonujący dla żadnej ze stron. Jednakże to Ukochana przeważyła szalę (właściwie to jej argumenty to zrobiły i mam nadzieję, że wybaczy mi to niefortunnie użyte sformułowanie). Nagroda miała być, ale najpierw należało wysprzątać pokój.<br />Młodzież entuzjastycznie pobiegła zrobić, co trzeba i nie minęły nawet trzy minuty, gdy usłyszałem:<br /><br />
- Tatooo... katastrooooofaaaa!!<br />
<br />
Nikt nie płakał, więc byłem przekonany, że jest to katastrofa o charakterze raczej materialnym, niż wymagającym medycznej interwencji. Kiedy wszedłem do pokoju Młody pokazał mi wyrwane drzwiczki od szafki tłumacząc, że trochę za mocno nimi trzasnął (on ma 7 lat!). W tej chwili, po całym dniu, byłem gotów zagwizdać jak czajnik z wrzątkiem. Tak bardzo byłem zły... może nawet wściekły. Po chwili jednak uznałem, że lepiej będzie nic nie mówić i wyszedłem z pokoju bez słowa. absolutnie nie miałem ochoty nic z tym robić - nie w tamtej chwili. Wtedy katastrofę ujrzała Ukochana. Stanowczo zabroniła dzieciom ruszać szkody i powiedziała, że tata zaraz to naprawi.<br /><br />No i cóż ja mogłem?<br /><br />Wziąłem wkrętarkę i wróciłem do małego pokoju. Kiedy w milczeniu kombinowałem co zrobić, żeby dało się naprawić to ikeowskie rozwiązanie, usłyszałem, jak za moimi plecami Młodszy mówi:<br />
<br />
- Szafka się zepsuła. Ale mój tatuś, superbohater, zaraz ją naprawi...<br />
<br />
<br />
KURTYNA<br />
<br />
<br />
Tatuś-Bajarz - majsterkowicz, w masce Tatusia-Bajarza - dyscyplinatora, na jednym wdechu dokończył naprawę szafki, po czym chyłkiem wyszedł z pokoju. Musiał natychmiast zmienić maskę, bo w tej nagle bardzo mu się oczy spociły.<br />
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-45423443971383695562017-11-04T12:10:00.001+01:002017-11-04T12:11:21.471+01:00Gdy za oknem plucha (Półka z pudełkami na nietypowe okazje).Tak się dziwnie złożyło, że w szkole Młodego Pan Dyrektor, w sposób wręcz ekwilibrystyczny, skorzystał z przysługującego mu prawa do ustalenia dni dyrektorskich. Dwa dni tu... Dwa dni tam... i w efekcie mamy dziewięciodniowy weekend. Większość odpytywanych z tej okazji rodziców wyraziła swoją "ogromną radość" i szczerą ochotę udostępniania telefonów do pracodawców, by Pan Dyrektor mógł również im zapewnić weekend o tej samej długości w tym samym czasie...<br />
<br />
Jednakże, zgodnie z przysłowiem, darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, zatem i Tatuś-Bajarz postanowił nie narzekać (za bardzo), zanim mleko się jeszcze rozleje. Bądźmy dobrej myśli.<br />
<br />
Weekend trwa. I jak na razie z dobrej myśli mamy:<br />
<br />
- Orkan Grzegorz<br />
- Ogólną mokrość<br />
- Rotaatak na Młodego w poniedziałek<br />
- Rotaatak na Młodszego we środę<br />
- Nieuzasadnione i nieposkromione poirytowanie Młodej<br />
- Kolejny rotaatak we czwartek...<br />
- i w piątek...<br />
<br />
...i pogodę, która nie zachęca do spacerów. Nawet bułki się spaliły, a z makaronu wyszły... kluchy.<br />
<br />
Nie jest jednak tak tragicznie. Można przecież spędzić trochę czasu z rodziną. Nie puścimy latawca (choć pewnie byłoby to całkiem ciekawe doświadczenie), nie pogramy w piłkę i nie poleniuchujemy w ogródku, ale... Pociechy całkiem znacząco patrzyły na półkę, na której Tatuś-Bajarz trzyma różnego rodzaju pudełka na zupełnie nietypowe okazje. Tym razem jedno z nich zawierało grę "<a href="http://granna.pl/katalog-gier/0-wszystkie-gry/298-IMIONKI.html" target="_blank">Imionki</a>" (tak, zamieszczam link, bo to całkiem przyjemna gra i może też będziecie chcieli się z nią zaprzyjaźnić).<br />
<br />
Okazało się, że to bardzo prosta, ale wciągająca gra. No i bardzo żywiołowa - w takich rodzinnych kategoriach... i może jeszcze troszkę taka... głośna.<br />
<br />
Imionki to gra karciana, która rozwija pamięć i wyobraźnię, no i mamy tu do czynienia z potworami.<br />
Krótko mówiąc - mamy tu talię składającą się z kilku rodzajów potworzaków. Każdemu z nich należy nadać imię. Już na tym etapie mogę spokojnie powiedzieć, że inwencja Pociech w tej kwestii nie ma absolutnie żadnych granic i trafiały się Imiona tak absurdalnie abstrakcyjne, jak i boleśnie trafne i rzeczowe. Brzmi prosto, prawda?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-OULf4YNOsn4/Wf2fqO3WB9I/AAAAAAAADMA/k5eZ8HqsY4YVMSbgzmQCusOKWvkjRQwVwCLcBGAs/s1600/Imionki%2B001.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="922" data-original-width="1280" height="230" src="https://1.bp.blogspot.com/-OULf4YNOsn4/Wf2fqO3WB9I/AAAAAAAADMA/k5eZ8HqsY4YVMSbgzmQCusOKWvkjRQwVwCLcBGAs/s320/Imionki%2B001.jpeg" width="320" /></a></div>
<br />
I teraz gramy dalej, talia przewija się dalej, pojawiają się nowe stwory i nowe przezwiska, aż nagle pojawia się znajoma twarz (?) i tu zaczynają się schodki, bo ten z graczy, który jako pierwszy przypomni sobie jego imię zbiera wszystkie karty ze stołu...<br />
<br />
Gra zapakowana jest w odrobinę za duże pudełko, ale dzięki temu będzie można dopakować do środka jeszcze kilka innych drobiazgów, takich jak prosta plansza, pionki, czy kostka i zabrać ją ze sobą na rodzinny wyjazd.<br />
<br />
Tatuś-Bajarz popatrzył na półkę z pudełkami na nietypowe okazje i tak sobie pomyślał, że jeszcze na kilka dni pluchy jesteśmy bezpieczni.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-22698178449373092642017-02-10T14:44:00.000+01:002017-02-10T14:44:00.801+01:00Myśl gorzka <span style="font-size: large;"><i>A pamiętacie, jak Wasze mamy i Wasi ojcowie, wywieszali Wasze zdjęcia na dzielnicowych tablicach ogłoszeń?</i></span>Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-29136345926783285092017-02-03T16:30:00.000+01:002017-02-03T21:49:52.479+01:00O rozmawianiu ze ścianami i pomaganiu w domu.Tatuś-Bajarz usiadł w kawiarni. Był bardzo zmęczony. Każdy rodzic ma chyba taką chwilę, kiedy cały dzień zwala mu się na głowę z mocą tygodnia, kiedy irytacja bierze górę nad wszystkim, a rozmowa z dzieckiem przypomina mówienie do ściany. A Tatuś-Bajarz nie potrafi już rozmawiać ze ścianami.<br />
<br />
Kiedyś... to było co innego. Rozmawiał z nimi czasem. Czasem długo i bardzo osobiście, a innym razem rzucał im kawałek czegoś soczystego do słuchu... A one słuchały i rozumiały i... nie odchodziły nigdzie strzelając fochem i wołając mamę.<br />
<br />
Ale potem pojawiła się Ukochana i Tatuś-Bajarz nie musiał już rozmawiać ze ścianami. Gorzej... całkowicie utracił taką umiejętność, ale na długi czas również i taką potrzebę. Siorbiąc cichutko czarną kawę pomyślał sobie, że może jednak teraz przydałaby mu się ta umiejętność. Bo ściany, proszę szanownych Państwa, mogą mieć różne formy.<br />
<br />
I tak życie mija Tatusiowi-Bajarzowi w pośpiechu większym lub mniejszym z wszelkimi radościami i dolegliwościami rodzicielstwa i okazyjną kawą na wynos.<br />
<br />
Tymczasem po sezonie gwiazdkowym, połączonym z sezonem chorobowym Młody i Młodszy ewidentnie weszli w tryb "phi", Tryb ten charakteryzuje się tym, że czasem niemożliwym jest dotarcie do używającej go jednostki, ponieważ ta komentuje każdy przekaz cichym "phi", po czym odwraca się i wolnym, wręcz ostentacyjnym krokiem odchodzi ukazując rodzicowi całą okazałość i piękno swoich pleców (to Młody), lub mrugając błękitem oczu uśmiechają się słodko i podejrzanie niewinnie, by zaraz potem odtuptać na z góry upatrzone pozycje (to Młodszy).<br />
<br />
No tak. Trzeba to znieść, prawda? Każdy Ci to powie. No więc żeby to znieść, Tatuś-Bajarz poszedł na kawę, gdzie mógł sobie spokojnie popracować. Ukochana została w domu z Pociechami i tak doszliśmy do miejsca, w którym zaczyna się ta krótka opowieść.<br />
<br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Fp5vNiv3Jgw/WJSh4b_sRlI/AAAAAAAADBc/kTBVI3JFVJglInPEFd-2DHMC4n7O8MBMwCLcB/s1600/mms_20170203_162730.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-Fp5vNiv3Jgw/WJSh4b_sRlI/AAAAAAAADBc/kTBVI3JFVJglInPEFd-2DHMC4n7O8MBMwCLcB/s320/mms_20170203_162730.jpg" width="179" /></a>Krótka - bo kiedy Tatuś-Bajarz popijał kawę i zastanawiał się, kiedy trybem "phi" zarazi się również Młoda (jakby nie było zapatrzona w braci) i czy przypadkiem nie nastąpi to jeszcze zanim pojawi się właściwa mowa, dostał od Ukochanej SMSa, w którym przeczytał, że córcia pilnie pomaga mamie.<br />
<br />
- No tak - pomyślał (i napisał w odpowiedzi) Tatuś-Bajarz. - ja tu się głowię, jak tu się dogadać cokolwiek, z chłopakami, a u Was pełna solidarność jajników, taaaak?<br />
<br />
- No bez przesady - napisała Ukochana - córcia tylko wstawiła pranie.<br />
<br />
<br />
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-31382452874309061352016-11-30T00:24:00.001+01:002016-11-30T00:24:40.413+01:00Wspomnienie wakacji...Tatuś-Bajarz usiadł i zastanowił się nad faktem, że jeszcze rok temu było ich tylko czworo. Tymczasem w tym roku Młody i Młodszy przez prawie miesiąc wakacjowali się poza domem. Zaś Tatuś-Bajarz i Ukochana zostali w domu razem z Młodą. W końcu i oni zatęsknili za chłopakami i za wolnymi chwilami spędzonymi w miarę bezstresowych okolicznościach. Wyjechali więc pod miasto - jedno z wielu - i zabrali chłopaków ze sobą.<br />
<br />
Spokój przerywany tylko płaczem Młodej (kiedy była głodna, lub wymagała odrobiny uwagi - jak to dzieci w jej wieku mają w zwyczaju) zamienili na Względny Spokój przerywany zdecydowanie większą ilością krzyków, wrzasków i płaczów. Zdarzały się również jęki, rozpacze i inne przejawy niezgody na powrót do starych domowych zasad, kiedy to "rodzice decydują". I to wszystko brzmiałoby absolutnie prawdziwie i depresyjnie, gdyby nie fakt, że jeszcze więcej było radości, uśmiechów, wrzasków wesołych i zaskakujących dyskusji. Na przykład ten poranek, gdy dzieci udały się na polowanie na ślimaki.<br />
<br />
Bestie były szybkie i bezwzględne. A jednak to Młody z Młodszym wyszli z tej batalii zwycięsko. Zakończyli ją dwoma wiaderkami zebranych ślimaków. Zaspany i jeszcze zatopiony w poduszce Tatuś-Bajarz przez chwilę zastanawiał się, czy właśnie był świadkiem takiego polowania i do czego właściwie mogą posłużyć. Owszem w kuchni lubi sobie czasem poeksperymentować, ale jednak ślimaki to nie jego - nomen omen - bajka.<br />
<br />
I wtedy rozległ się głos Wujka: No dobra chłopaki. Tyle wystarczy. Teraz idziemy zanieść je kurom...<br />
Reszta zdania zniknęła w dwugłosowym "HURRA".<br />
Ostatni raz takiej beztroski w "pięknych okolicznościach" natury, Tatuś-Bajarz zaznał prawie trzy dekady temu. Od tego czasu wiódł i obserwował głównie miejskie życie. Z kolegami na podwórku zawsze znalazło się coś do zbrojenia, czy do prześcignięcia. Zawsze można było w coś pograć i o czymś pogadać. Jednak nawet wtedy, prawie zawsze znalazł się ktoś, kto właśnie spędził "wakacje na wsi" i opowiadał o rzeczach, o których się miastowym nie śniło. A miastowi...? Nawet jeśli polowali na ślimaki, to głównie po to, by zamknąć je w słoikach i próbować je "hodować".<br />
<br />
Ech... ile to szczęścia w takim podmiejskim życiu. Ileż radości niepoznanych. Jakie szczęście, że możemy Młodym pokazać zwierzątka na żywo, a nie tylko na obrazkach, i jak wielki uśmiech wywołują reakcje Młodzieży na każdy nowy aspekt... nawet na fakt, że owa kura karmiona ślimakami, wylądowała później w garnku, jako rosół na nasz obiad.<br /><br />Czas pędzi nieubłaganie, a w mieście pędzi jeszcze szybciej i pewnie dlatego tekst wakacyjny, Tatuś-Bajarz zdołał dokończyć dopiero w grudniu, ale ... a co tam...<br /><br />Tatuś-Bajarz nie miał czasu pisać. Był zajęty obserwowaniem, jak szybko Pociechy rosną.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-26114798373478879372016-09-07T09:24:00.001+02:002016-09-07T09:24:32.898+02:00Tato, a co to jest...Tatuś-Bajarz jest niezwykle dumny z tego, że Młody jest taki oczytany i w sumie wygadany nieco ponad miarę. Ale człowiek - nawet taki najmłodszy uczy się przecież przez całe życie i czasem trafi się jakiś nowy wyraz, czy pojęcie, z którym się spotyka po raz pierwszy.<br /><br />- Ubieraj się synku - powiedziała Ukochana - jak się pospieszysz, to odprowadzimy cię do szkoły całą ferajną.<br />
<br />
- Dobrze - odparł Młody. Po czym dodał - Tato, a co to jest ferajna?<br />
<br />
Tatuś-Bajarz uśmiechnął się i delikatnie zadumał.<br />- Widzisz synku, ferajna...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/_30gFXXacYA/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/_30gFXXacYA?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-31462808606545238922016-07-12T01:25:00.000+02:002016-07-12T08:22:06.436+02:00Titanic odpłynął...Ten wpis mógł sie pojawić już prawie miesiąc temu. Bo właśnie wtedy Całej Familii Tatusia-Bajarza udało się wybrać na Titanica.<br />
<br />
Jednakże przez ten miesiąc wiele różnych rzeczy się wydarzyło, a Familia, jako przedstawiciele frakcji ludzi szczęścliwych, z czasem jest co nieco na bakier. Nie zmienia to jednak faktu, że na początku czerwca udało nam się całym składem zameldować na pokładzie tego pasażerskiego cudu techniki.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-KeQYE3dmziM/V4AeK8aH7_I/AAAAAAAAC_s/xpHbsRlHLpwaruodMmjFUkDi3blYBP5uwCLcB/s1600/IMG_5395.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://3.bp.blogspot.com/-KeQYE3dmziM/V4AeK8aH7_I/AAAAAAAAC_s/xpHbsRlHLpwaruodMmjFUkDi3blYBP5uwCLcB/s320/IMG_5395.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Udało nam się to, bo do 09.10.2016, w Pałacu Kultury i Nauki dostępna jest wystawa zatytuowana "Titanic. The Exhibition". Jeśli po lekturze tego wpisu będziecie chcieli dowiedzieć się czegoś więcej na temat samej wystawy, to najlepiej zrobicie zaglądając na <a href="http://titanic.cojestgrane24.pl/" target="_blank">stronę wydarzenia</a>.<br />
<br />
Najpierw kilka słów o warstwie organizacyjnej. Wystawa ma swoją siedzibę na czwartym piętrze PKiN. Można tam dojechać windą, chyba, że ktoś chce się sprawdzić (w dniu naszej wizyty widoczne były tabliczki informujące o II Biegu im. Stanisława Tyma - jeśli wiecie, o co mi chodzi).<br />
Ta inforamcja jest o tyle istotna, że na to wydarzenie przybywali również ludzie z wózkami. Nie było ich wielu, ale byli widoczni. Wystawa zajmuje podobno ok. 2000 m2. Być może ciężko będzie w to uwierzyć, ale nawet tak duża powierzchnia nie pomieściła wszystkich odwiedzających w danym dniu, na jeden raz. Już na pierwszy rzut oka wydawało się, że pchamy się w dziki tłum, i że będzie ciężko. Przeczuwaliśmy też kłopoty z pociechami. Poza zawsze możliwym znudzeniem, groziło przecież "nadmierne rozchodzenie się".<br />
<br />
Nie chcę ściemniać, że wszystkie nasze obawy się szybciutko rozwiały. Młodszy i Młoda jednak byli odrobinę zbyt młodzi na taką eskapadę. Ale to bardziej złożone.<br />
<br />
Już na dzień dobry, przywitali nas stewardzi (i stewardessy) rozdający słuchawki z przewodnikiem. I tu - całkiem szczerze - uważam leży jeden z największych plusów tej wystawy. Głos w uszach prowadził nas od jednego eksponatu, do drugiego i do następnego. Tym samym nadawał całej wycieczce konkretny kierunek. Oczywiście, gdyby ktoś się uparł mógłby sobie chodzić tam i siam (to zdecydowanie najbardziej ulubiona z ostatnich obserwacji Tatusia-Bajarza... tam i siam... ), ale z jakiegoś powodu większość zwiedzających, uważnie zasłuchana, przechodziła zgodnie ze wskazówkami.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-AtDLj-ju01o/V4Qi8Yj1m5I/AAAAAAAAC_8/uScGVwPyKZk4QOMpBaDqzySTYas23MuYACLcB/s1600/IMG_5404.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://3.bp.blogspot.com/-AtDLj-ju01o/V4Qi8Yj1m5I/AAAAAAAAC_8/uScGVwPyKZk4QOMpBaDqzySTYas23MuYACLcB/s320/IMG_5404.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
A Młody... Młody był wniebowzięty. Założył słuchawki o kilkanaście sekund wcześniej i Tatuś-Bajarz z rosnącą dumą obserwował kątem oka, gdy syn znikał w poszukiwaniu następnego eksponatu. Od czasu do czasu starał się dzielić świeżo nabytą wiedzą. Być może odrobinę za głośno, ale w tym miejscu znowu brawa dla słuchawek - doskonale tłumiły zewnętrzne bodźce.<br />
<br />
Czmychał więc od zdjęcia do zdjęcia, od gabloty do gabloty i od kajuty do kajuty...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-W5GKiq4dY4Y/V4AeJW_FxkI/AAAAAAAAC_w/Apc5fG2LRecA-uOCBgCCdpuNWRRkcTUtgCKgB/s1600/IMG_5368.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://1.bp.blogspot.com/-W5GKiq4dY4Y/V4AeJW_FxkI/AAAAAAAAC_w/Apc5fG2LRecA-uOCBgCCdpuNWRRkcTUtgCKgB/s320/IMG_5368.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-VmVp4vhuodY/V4AeKGd3eYI/AAAAAAAAC_w/wxTHDPq2EP0L2BLQZ1lk98dWv4_2VW3rgCKgB/s1600/IMG_5383.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://2.bp.blogspot.com/-VmVp4vhuodY/V4AeKGd3eYI/AAAAAAAAC_w/wxTHDPq2EP0L2BLQZ1lk98dWv4_2VW3rgCKgB/s320/IMG_5383.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-dtD59ndinUQ/V4AeKh2_cAI/AAAAAAAAC_w/FznBDQcQ4nclfyyiAkGdhAXmdSHiH0jtQCKgB/s1600/IMG_5393.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-dtD59ndinUQ/V4AeKh2_cAI/AAAAAAAAC_w/FznBDQcQ4nclfyyiAkGdhAXmdSHiH0jtQCKgB/s320/IMG_5393.JPG" width="213" /></a></div>
<br />
<br />
... i chwalił się czymś nowym. Oczywiście Tatuś-Bajarz wiedział, że za krótką chwilę usłyszy to samo, ale Młody opowiadał z takim zaangażowaniem, że wkrótce Tatuś słuchał przewodnika już tylko jednym uchem.<br />
<br />
<br />
Ukochana musiała niestety przyspieszyć swoje zwiedzanie. Jak już zostało wspomniane, dla Młodszego i Młodej wystawa była odrobinę przydługa. Aby więc nie psuć zabawy pozostałym uczestnikom, przeszła dalej. Na szczęście musiała ominąć tylko niewielki kawałek.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Wystawa przekazuje całkiem dużą dawkę wiedzy na temat tego, najsłynniejszego chyba, statku pasażerskiego. Ktoś bardziej "obeznany" z tematem, mógłby się prawdopodobnie wypowiedzieć na temat warstwy merytorycznej. Niemniej jednak na naszej Familii ogromne wrażenie zrobiła warstwa wizualna i - jakby nie było - popularyzatorska. Mimo wieku Młodego, rozmowy po wystawie nie ograniczały się do prostego pytania "jak ci się podobało?" i równie prostej odpowiedzi "bardzo". Okazało się, że niejednokrotnie zauważył on drobiazgi, które nam umknęły. Bez problemu też będzie wiedział, co powiedzieć, gdy zobaczy okręt z czterema dymiącymi kominami...<br />
<br />
A na koniec... sklepik. Niestety - w wyprawie rodzinnej nie można tego wątku pominąć. Kiedy miniemy już ostatnie eksponaty i oddamy przewodnika, kiedy wpiszemy się w Księgę Okrętową i po raz ostatni spojrzymy na pokład, możemy udać się do sklepiku z pamiątkami. A wybór w nim jest przeogromny.<br />
<br />
Ogólne wrażenie, jest bardzo pozytywne i miejscami oszałamiające. Nie uniknie się też pewnej huśtawki emocji. Z jednej strony piękno i przepych, a z drugiej tragedia i rozpacz. Wielokrotnie na tej wystawie można doświadczyć chwili zadumy - nad ludzką odwagą... i głupotą. Pytanie "co ja bym zrobił w takiej sytuacji" pojawi się prawie na pewno.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-kwoJEIn1xKU/V4Qi8ka4phI/AAAAAAAADAE/mMkYyiuZgOsGE8pTN7gNw_jP5XghFKIsACKgB/s1600/IMG_5378.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-kwoJEIn1xKU/V4Qi8ka4phI/AAAAAAAADAE/mMkYyiuZgOsGE8pTN7gNw_jP5XghFKIsACKgB/s320/IMG_5378.JPG" width="213" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Wystawa potrwa do października 2016. Spieszcie się, bo warto.<br />
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-83438486418175111792016-05-26T18:01:00.001+02:002016-05-26T22:54:16.604+02:00Weekend na ostrej... Iluzji.W ostatnią sobotę cała familia wróciła do domu bardzo późno. Może nie było to "późno" w sensie zegarowym, ale na pewno w sensie psychomotorycznym. Młoda i Młodszy zasnęli jeszcze w drodze powrotnej i wszelkie próby ułożenia ich w jakiejkolwiek innej przestrzeni niż ta pomiędzy poduszką a kołdrą były z góy skazane na porażkę. Przez chwilę wydawało się, że Młody będzie sprawiał kłopoty, a to z powodu nadmiaru ekscytujacych wrażeń i planowania magicznych sztuczek na następny dzień. Wkrótce jednak również i Młodego dogoniło zmęczenie i smacznie zasnął w swoim pokoju.<br />
Tatuś-Bajarz usiadł na chwilę przed klawiaturą z gorącym postanowieniem napisania relacji niemal na żywo. Problem w tym, że sam już ledwo żył. Zerknął na Ukochaną. Spała. A wszystko przez <a href="http://farmailuzji.pl/" target="_blank">Farmę Iluzji</a> i zupełnie niespodziewanie aktywny weekend.<br />
<br />
A było tak: Tatuś-Bajarz, wraz z całą rodzinką, wybrał się na weekendową wyprawę w poszukiwaniu odrobiny nierealnej zabawy. Przy okazji miało dojść do kolejnego cyklicznego spotkania Bloggers Family Wawa. Jeśli chodzi o to ostatnie to od razu oszczędźmy sobie szczegółów. Było to chyba największe spotkanie blogerów, na którym spotykali się oni wielokrotnie, ale też nie zawsze... spotkali się na dobre. Bo większość z nich zabrała ze sobą Małych Odkrywców Iluzji.<br />
<br />
- Tato... - zapytał Młody - a jak to się dzieje, że ta woda leci z tego kranu?<br />
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-HImwpFHlGco/V0ORI8ITEEI/AAAAAAAAC-s/L1EQXAKMIg8Y4jo3yWYNp208Ivx3GvBFgCK4B/s1600/IMG_4638.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://4.bp.blogspot.com/-HImwpFHlGco/V0ORI8ITEEI/AAAAAAAAC-s/L1EQXAKMIg8Y4jo3yWYNp208Ivx3GvBFgCK4B/s200/IMG_4638.JPG" width="133" /></a><br />
- No więc... - zaczął Tatuś-Bajarz.<br />
- ... a! Już wiem! - wrzasnął zachwycony Młody Odkrywca.<br />
- No... - zdołał dopowiedzieć Rodziciel. Młody, Młodszy oraz Ukochana z Młodą pędzili już w stronę następnej atrakcji.<br />
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-uKExeo5PubY/V0OLA_htp3I/AAAAAAAAC90/MgoEd4F1dCU3jyOJX7DmzypTu7a94bDVgCK4B/s1600/IMG_4639.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://2.bp.blogspot.com/-uKExeo5PubY/V0OLA_htp3I/AAAAAAAAC90/MgoEd4F1dCU3jyOJX7DmzypTu7a94bDVgCK4B/s320/IMG_4639.JPG" width="320" /></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
A tych na Farmie Iluzji jest bez liku. Duża ich część dość destrukcyjnie wpływa na co słabsze błędniki. W każym razie 80% Familii bawiło się setnie, a Tatuś-Bajarz dyskretnie omijał co większe zawirowania. Jakkolwiek krzywy domek należało odwiedzić. Od tej chwili termin "chodzenie po ścianach" przestał być jedynie przenośnią.<br />
<br />
Weekend (a konkretnie sobota) na Farmie był rewelacyjny. Szczególnie, że pogoda dopisała. Nie było zbyt gorąco, ale nie wisiały też nad nami chmury. Dzięki temu Młody i Młodszy wypróbowali większość dostępnych atrakcji na świeżym powietrzu. Spotkani Blogerzy informowali wprawdzie, że w obiekcie dostępne są również zabawy "pod dachem", ale na szczęście nie było potrzeby z nich korzystać.<br />
I tak Ukochana z Tatusiem-Bajarzem biegali tam i siam, czasem razem, czasem rozdzielnie, by nadążyć za Młodym i Młodszym, którzy biegali od jednego dmuchańca do drugiego, od bąbli na wodzie, do trampolin... a potem do faraona... a potem do zamku i na "zakręcony domek"... I były jeszcze pokazy na scenie głównej. A tam, jako pierwszy pomocnik El Hodowcy Gołębi, wystąpił nie kto inny jak Młody. Cóż można powiedzieć... czarował jak zawsze.<br />
<br />
Ale żeby nie było zupełnie monotargetowo... nie tylko Młodsi znaleźli coś dla siebie.<br />
Kiedy oba Ambarasy były uwięzione w bąblach na wodzie, a Młoda smacznie spała, Tatuś-bajarz dyskretnie potuptał na strzelnicę. Dostępne były łuki i wiatrówki. Na swoją obronę ma tyle, że z wiatrówki prawie nigdy nie strzelał, a z łuku... nie rozdawali tarcz.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-UBKuDQJlL2M/V0OLvM6PnhI/AAAAAAAAC-M/IzjXaSo_CCsjK1d9OgwQs1mTAUaN9E79wCK4B/s1600/IMG_4756.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-UBKuDQJlL2M/V0OLvM6PnhI/AAAAAAAAC-M/IzjXaSo_CCsjK1d9OgwQs1mTAUaN9E79wCK4B/s320/IMG_4756.JPG" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kilka dłuższych chwil później razem z Ukochaną spróbował również swoich sił na Segwayu. O tej atrakcji może lepiej nie mówić za długo. Dość powiedzieć, że jeśli do tej pory Tatuś-Bajarz uważał, że ten pojazd jest wystarczająco odporny na wszelkich użytkowników, to... teraz już tak nie uważa. </div>
<br />
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ow4qfLjl6t0/V0OMDutxObI/AAAAAAAAC-Y/_KglxK_VM1otqOTuTFMSUtxG-HIvyt_EwCK4B/s1600/IMG_4892.JPG" imageanchor="1"><img border="0" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-ow4qfLjl6t0/V0OMDutxObI/AAAAAAAAC-Y/_KglxK_VM1otqOTuTFMSUtxG-HIvyt_EwCK4B/s320/IMG_4892.JPG" width="213" /></a><br />
<br />
...ale jak mówi stare przysłowie, gdy się spadło z Segwaya, należy się podnieść i wleźć na niego z powrotem. Nawet jeśli ta bestia atakuje Cię pomimo braku kierowcy.<br />
<br />
Podczas tej przejażdżki znalazł się czas na prawie wszystko - przede wszystkim na rodzinne się wiązanie, a w przypadku Ukochanej i Tatusia-Bajarza również na rocznicowe Piccolo, które zostało po studencku obalone gdzieś na Szlaku Trapera. Emocji było mnóstwo, i gdyby nie fakt, że ktoś musiał prowadzić Familiobus, to w drodze powrotnej zasnęliby wszyscy wliczając w to Tatusia-Bajarza.<br />
Aby być całkowicie rzetelnym należy wspomnieć o dwóch niewielkich minusach, które warto uwzględnić przed następną wyprawą, by cieszyć się czasem tam spędzonym jeszcze bardziej.<br />
Pierwszym z nich jest sprawa toalety. Niestety, na obiekcie jest tylko jedna toaleta i znajduje się ona w niedalekiej odległości od restauracji. Wprawdzie nie doświadczyliśmy korków i kolejek, ale Młody był zmuszony do sprintu przez niemal cały park. Nam się udało, ale myśl o porażce przez moment kołatała nam się w okolicach tyłu głowy.<br />
Drugi minus dotyczy różnorodności gastronomicznej. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że odwiedzającymi są również dzieci, to oferta restauracji mogłaby być nieco bogatsza, tym bardziej, że pozostałe obiekty gastronomiczne oferowały jedzenie typu Fast Food. Trzeba jednak dodać, że ten drugi minus jest łatwy do ominięcia. Po pierwsze w całym parku jest mnóstwo miejsca na rozłożenie się z rodzinnym piknikiem i nie spotkaliśmy się z tym, żeby obsługa robiła komuś z tym problem. Można więc spokojnie zabrać swój własny posiłek.<br />
Po drugie - jeśli nieodłącznym elementem takiej wyprawy jest dla Was kuchnia ogniskowa/grillowa - w parku przygotowane są ruszty i zapas drewna, z którego można skorzystać, by przygotować sobie własne kiełbaski, czy szaszłyki, a może nawet pieczoną papryczkę.<br />
<br />
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-VASy_DYUVXc/V0OLVsVYJpI/AAAAAAAAC-E/O9q9QNKN-TUPRdB2SZll6xkGFTkDjgD6ACK4B/s1600/IMG_4745.JPG" imageanchor="1"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-VASy_DYUVXc/V0OLVsVYJpI/AAAAAAAAC-E/O9q9QNKN-TUPRdB2SZll6xkGFTkDjgD6ACK4B/s320/IMG_4745.JPG" width="213" /></a> <i>Mmm... pycha.</i><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Tatuś-Bajarz chciałby podziękować Farmie Iluzji w imieniu całej Familii. Obiecujemy, że jeszcze będziemy Wam zawracać głowę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-t1N2pUif8gw/V0OLKRWlPXI/AAAAAAAAC98/FtCY5usbb-QL90cdeVZxp4BBNnFE_M0rgCK4B/s1600/IMG_4677.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://4.bp.blogspot.com/-t1N2pUif8gw/V0OLKRWlPXI/AAAAAAAAC98/FtCY5usbb-QL90cdeVZxp4BBNnFE_M0rgCK4B/s320/IMG_4677.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-62193833206629732752015-12-19T10:42:00.001+01:002015-12-19T10:42:21.764+01:00Przebiegło przez głowę #6Stare przysłowie mówi:<br />
Masz syna, pilnujesz syna. Masz córkę - pilnujesz połowy miasta.<br />
<br />
Kurcze... to będzie jakiś milion łebków.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-52959910133667129822015-09-22T18:43:00.003+02:002015-09-22T18:43:44.627+02:00Trzy tygodnie później... wciąż jakby wczoraj.Kiedy w rodzinie pojawia się nowy obywatel, to przez dłuższą chwilę należy się liczyć z potężnymi zawirowaniami. Nawet jeśli wydaje się, że już przecież znamy ten problem i nic nie powinno nas zaskoczyć, to rzeczywistość znajdzie sposób, by sprostować nasze wyobrażenia.<br />
<br />
Tatuś-Bajarz już prawie zapomniał jak to jest, gdy trzeba się przebierać dwa razy przed wyjściem do pracy, bo... jajecznica, bo płatki z mlekiem, bo niezwykle klejący buziak...<br />
I wszystko to jest słodkie i zrozumiałe i cudownie się to wszystko wspomina, ale również - jak bardzo to męczy i denerwuje.<br />
<br />
Całkiem niedawno - w nadzwyczaj obrazowy sposób - Tatuś-Bajarz przekonał się, jak dobrymi obserwatorami potrafią być dzieci i jak łatwo przejmują nasze zachowania i reakcje.<br />
<br />
Młoda jest na świecie od niemal trzech tygodni, ale zdążyła już (niestety) spędzić trochę czasu w samochodzie na niezbędnych wizytach i sprawunkach. Cóż - z każdym następnym obywatelem w rodzinie zmniejsza się ilość czasu na "te sprawy". Staraliśmy się załatwić wszystko jak najszybciej, ale nie zawsze udało nam się zdążyć przed końcem jej drzemki. Budziła się wtedy niepocieszona. Najwyraźniej miała tego dnia bardzo kiepski dzień, bo w pewnym momencie dała nam jasno do zrozumienia...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-6-myaSIqTUU/VgGDLheRhUI/AAAAAAAAC8I/VQPu6L3yrSE/s1600/DSC_0300.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="http://1.bp.blogspot.com/-6-myaSIqTUU/VgGDLheRhUI/AAAAAAAAC8I/VQPu6L3yrSE/s320/DSC_0300.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
... że jeśli nie zwolnimy, to dopiero da nam popalić.<br />
<br />
Bo z dziećmi trzeba intensywnie, ale powoli. Na pośpiech zawsze znajdzie się czas.<br />
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-20098737160896981462015-09-09T23:29:00.001+02:002015-09-09T23:29:39.122+02:00Morning has broken...<br />
Wprawdzie nie był to poranek, a wieczór, ale na brak powodów do podziękowań Tatuś-Bajarz nie mógł narzekać.<br />
<br />
Młoda sama miała czas na codzienne marudzenie, ale dziś postanowiła sobie na chwilę odpuścić. W radiu już od pewnego czasu leciała jakaś stara płyta. Młoda zakwiliła (niebezpiecznie dając do zrozumienia, że zaraz może zapłakać.<br />
<br />
<br />
Tatuś-Bajarz wziął ją więc na ręce, a wtedy z głośników popłynęło:<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/kKoRp05L95c/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/kKoRp05L95c?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
Młoda - obrana w gustowny ciemnozielony bodziak ze Snoopym - utonęła w ramionach Tatusia-Bajarza. Ucichła przy tym prawie natychmiast, a pod koniec piosenki dała do zrozumienia, że mała Panna będzie teraz odpoczywać.<br />
<br />
Tatuś-Bajarz - ubrany w nieco mniej gustowny, ale praktyczny T-shirt, z całkiem świeżymi oznakami noszenia dziecka na rękach - dreptał w małym kółeczku. On również był bardzo cicho.<br />
<br />
<br />
I tak trwali sobie w jej pierwszym tańcu.<br />
<br />
<br />
A Młody zasypiał właśnie z Ukochaną w małym pokoju.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-37269479450138743552015-09-07T02:07:00.003+02:002015-09-07T02:07:41.789+02:00Młoda... i teraz mi łyso.Tatuś-Bajarz ledwie zdążył zakończyć poprzedni wpis - ten o oczekiwaniu, a w domu pojawił się nowy powód do skreślenia kilku słów.<br />
No może nie ledwie, ale jeśli macie szczęście posiadania dzieci (zwłaszcza tych niewielkich i w ilości przekraczającej jedną sztukę), to zapewne zrozumiecie względność czasu w tym wypadku.<br />
<br />
Najpierw Młody poszedł do zerówki. Nowa szkoła i nowe znajomości na początku nieco go onieśmielały, ale wszystko wskazuje na to, że mu się tam spodobało. Nawet system zmianowy, wymuszony przez ilość dzieci z jednego rocznika, nie rzucał cienia na ten nowy etap. Co więcej, Młodemu poprawił się apetyt.<br />
Ale apetytem nie będziemy się zajmować.<br />
<br />
Młodszy - na razie trwa w beztrosce nie wiedząc nawet, że z przyczyn punktowych i deograficznych na jakiś czas upiekło mu się ze żłobkiem.<br />
<br />
No i był jeszcze Brzuszek. Z jakiegoś powodu postanowił on nie ujawniać się do końca. Za to nagle postanowił regularnie o sobie przypominać. I na tym właściwie minęła nam ostatnia środa. No prawie.<br />
<br />
Ukochana wydawała się znajdować wiele przyjemności w straszeniu Tatusia-Bajarza pytaniami o wszelkie możliwe trasy dojazdu do szpitala. Zrobiła mu nawet test na wyrywki, co miałby zrobić, gdyby do szpitala nie zdążyli.<br />
Żarty wydawały się jednak trochę mniej zabawne, gdy wieczorem Młody i Młodszy poszli już spać, a Brzuszek dalej dokazywał.<br />
<br />
Kiedy udało nam się znaleźć opiekę dla chłopców, ruszyliśmy w rajd przez miasto. Był to oczywiście "rajd" głównie w sensie umownym. Znaki wyznaczały prędkość, Tatuś-Bajarz zwalnial przed zakrętami, a całą trasa była... cóż tu dużo mówić. Głównie nocna...<br />A potem pojawiła się Młoda.<br />
<br />
Wczesnym... bardzo wczesnym rankiem Tatuś-Bajarz wrócił do domu, by stawić czoła jeszcze jednemu wyzwaniu. Jeszcze śpiący, usiadł na kanapie i spojrzał na Młodszego. Ten zapytał tylko "Gdzie Mama?"<br />
<br />
Tatuś-Bajarz wyobraził sobie, jak okropnym przeżyciem dla Potomków musiało byc obudzenie się w domu bez Ukochanej. Kiedy jednak w kilku słowach usłyszeli, co wydarzyło się w nocy, obydwaj spojrzeli pytająco: "I co teraz?"<br /><br />- A teraz - zaczął Tatuś-Bajarz - idę się ogolić. Kto chce popatrzeć?<br /><br />I wszyscy trzej pomaszerowali do łazienki.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-28517133127992583382015-09-01T23:36:00.002+02:002015-09-01T23:36:28.019+02:00Oczekiwanie... jak ja nie cierpię oczekiwania. Zawsze coś się przegapi.Są - w szczególności - dwie sytuacje, których Tatuś-Bajarz bardzo nie lubi.<br />
Pierwszą z nich jest pośpiech. Drugą oczekiwanie.W obu przypadkach prawie zawsze coś się skopie, przeoczy, o czymś zapomni i kto wie, co jeszcze.<br /><br />Sęk w tym, że Tatuś-Bajarz (wraz z Ukochaną) są właśnie w stanie intensywnego Oczekiwania, a Trzecia Przesyłka - jakby wzorując się na swoich braciach - wcale się nie spieszy, choć jej termin właśnie minął.<br />
<br />
No nie powiem, że się tego nie spodziewaliśmy, ale ponieważ przez ostatnie kilka lat nagromadziło nam się trochę "patyny", to i rzeczy do zrobienia "na wczoraj" nie brakuje. Ukochana z resztą całkiem aktywnie potrafi odnaleźć wszystkie niezbędne, choćby najmniejsze, robótki.<br />
I tak przez ostatnie tygodnie Tatuś-Bajarz bawił się w cieślę, murarza, glazurnika, hydraulika oraz ogólnie pojmowaną złotą rączkę i logistyka. Prawie nie starczało mu czasu na balkonowy ogródek.<br />
<br />
Rozwiązywaliśmy problemy, jeden za drugim, z taką intensywnością, że któregoś wieczoru, gdy usiedliśmy na spokojnie (eufemistycznie rzecz ujmując), zauważyliśmy, że zapomnieliśmy przedyskutować i zaplanować jeszcze kilku - dość waznych - szczegółów. Oczekując na Trzecią Przesyłkę najwyraźniej wpadliśmy w taką rutynę, że zapomnieliśmy - na przykład - zatankować Familiobus - to był ten moment, gdy Tatuś-Bajarz wreszcie kupił kanister, o któym mówił od dwóch lat. Później niż zwykle zapakowaliśmy też walizkę szpitalną, później wyeksmitowaliśmy Młodszego z łóżeczka (ku naszemu zaskoczeniu zniósł przenosiny, bez jednej kropli sprzeciwu - twarda sztuka).<br />
Fotelik przyjechał w ostatniej chwili i nagle zorientowaliśmy się, że nie da się go zamontować do naszego obecnego, terenowego, wózka spacerowego.<br />
- Tatusiu-Bajarzu - zaczęła Ukochana niepokojąco spokojnie.<br />
- Tak? - odparł zagadniony, pozornie spokojnie.<br />
- ...a co zrobimy z wózkiem?<br />
- ...przecież mamy wózek. Oh... wait... Tym drugim wózkiem...?<br />
- ahm. - wzięła wdech i...<br />
<br />
<i>No bo nie zastanowiliśmy się, czy bierzemy pojedynczy, czy kombi, czy się tam fotelik wpina, czy duże kółka i jaka waga, i żeby nam w samochodzie się mieścił...</i><br />
<i><br /></i>
- A kolor? - Tatuś-Bajarz nie do końca był pewien, czy zadał to pytanie, bo zmęczony ostatnimi tygodniami i nieco przygnieciony nadcodzącymi, powoli odpłynął w sen, w którym po podwórku ganiał wszelkie możliwe rodzaje wózków. Te zaś, w nosie mając zasady, grały w piłkę pod zakazem gry w piłkę, jeździły na hulajnogach po parkingu i ciągnęły za warkocze małe spacerówki.<br />
<br />
Jak dobrze - pomyślał jeszcze tylko - że Ukochana tak nad wszystkim panuje.<br />
<br />
<br />Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-69637751861142947722015-08-10T13:06:00.003+02:002015-08-10T13:07:21.721+02:00Twardym być... Yyyyjasne.Ten temat mógł się już kiedyś na blogu Tatusia-Bajarza. Młody dostarczył mu przecież niejednej takiej rozterki. Ale po tych kilku latach wydawało się, że odporność już odrobinę wzrosła. <br />
Tatuś-Bajarz już wiedział, że dziecku nie można na wszystko pozwalać, ani ustępować zbyt często. Dziecko musi wiedzieć, że dorośli mają swoje, Bardzo Ważne, Sprawy i czasem muszą zrezygnować z przyjemności zabawy z pociechą.<br />
Tyle tytułem teorii.<br />
<br />
Dzisiaj Tatuś-Bajarz spieszył się na spotkanie. Jednakże Młodszy dawał jasno do zrozumienia, że domek z klocków sam się nie zbuduje. Postawiliśmy więc fundamenty a czas uciekał. Młodszy nie opuszczał i trzeba było postawić parter.<br />
W połowie pierwszego piętra (po małej aferze) Ukochanej udało się zastąpić Tatusia-Bajarza i mógł on (w wielkim pośpiechu) wyszykować się do wyjścia. Jednak...<br />
<br />
...gdy tylko powiedział "Do zobaczenia, kochana Rodzinko!", usłyszał w odpowiedzi kląskanie bosych stópek na posadzce, a zaraz potem zza rogu wybiegł Młodszy. Ubrany w pieluszkę, z rękami szeroko rozpostartymi i z twarzyczką w zapłakanym uśmiechu.<br />
<br />
Tatuś-Bajarz usłyszał jeszcze dziecięce "Tatooo... " i już wiedział, że dziś się spóźni.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-80542705191980434602015-07-29T23:54:00.004+02:002015-07-29T23:54:49.829+02:00Marzenia SpełnioneNie bójmy się powiedzieć tego wprost... Tatuś-Bajarz długo nie pisał. Oficjalnie trzymamy się wersji, w której każdy zasługuje na wakacje i krótki (bądź dłuższy) odpoczynek od czynności powszednich.<br />
<br />
Tatuś-Bajarz dodatkowo swoje wakacje wypełnia również przygotowaniami do nadejścia kolejnej Przesyłki. I wszystko wskazuje na to, że razem z Ukochaną doczekają się wreszcie Młodej.<br />
<br />
Dziś jednak Tatuś-Bajarz chce Wam się pochwalić spełnionymi ( i wciąż spełnianymi) marzeniami. I obiecuje, że będzie krótko i treściwie. Bo dziś ma on Urodziny, a od samego rana...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-yt4EEyuuMsM/VblLF7JSOvI/AAAAAAAAC7E/Cby9licg0JI/s1600/DSC_0215.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="http://1.bp.blogspot.com/-yt4EEyuuMsM/VblLF7JSOvI/AAAAAAAAC7E/Cby9licg0JI/s320/DSC_0215.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Pffi_tqOiME/VblLYnsEv7I/AAAAAAAAC7Q/nnw-BydOuXs/s1600/DSC_0462.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="http://3.bp.blogspot.com/-Pffi_tqOiME/VblLYnsEv7I/AAAAAAAAC7Q/nnw-BydOuXs/s320/DSC_0462.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-oi7ZziXqdPY/VblLYHXtosI/AAAAAAAAC7M/VgE9ZKRC_L8/s1600/DSC_0464.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-oi7ZziXqdPY/VblLYHXtosI/AAAAAAAAC7M/VgE9ZKRC_L8/s320/DSC_0464.JPG" width="180" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Bardzo wszystkim dziękuję... ale Familii najbardziej.Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7776859017462721216.post-74153533671535566052015-05-21T16:51:00.002+02:002015-05-21T17:20:00.417+02:00Tato to ja... – znów<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A jednak... okazało się, że
Tatuś-Bajarz nie do końca miał rację w sprawie czasopism dla
ojców i ani się obejrzał a już udzielał wywiadu do najnowszego
„Tato, to ja”. To już trzeci numer tego wydania specjalnego i
Bajarz chętnie poczytałby jeszcze kilka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji
zapoznać się z tym numerem, to poczytajcie, co możecie w nim
znaleźć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zacznę od tego, że Tatuś-Bajarz
znalazł się tutaj w doborowym towarzystwie. Na stronach
poświęconych blogom znajdziecie <a href="http://supertata.tv/" target="_blank">Supertatę</a>, <a href="http://blogojciec.pl/" target="_blank">BlogOjca</a> i <a href="http://oczekujac.pl/" target="_blank">Oczekując</a>.
Jest mi niezmiernie miło i zachęcam do odwiedzenia również innych
Tatusiów.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://scontent-ams2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/11156363_678567935622239_2363248560062550715_n.jpg?oh=31add2e91dd80a9257d4f55b4d89bedd&oe=55C5F63C" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="200" src="https://scontent-ams2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/11156363_678567935622239_2363248560062550715_n.jpg?oh=31add2e91dd80a9257d4f55b4d89bedd&oe=55C5F63C" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">(C) Supertata.tv</td></tr>
</tbody></table>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A co do samego numeru. Jakkolwiek
stereotypowo to może zabrzmieć najbardziej zainteresował mnie (i
odrobinę rozczarował) krótki artykuł na temat samochodów
rodzinnych. Akurat tak się złożyło, że razem z Ukochaną (oraz w
oczekiwaniu na trzecią Przesyłkę) poszukiwaliśmy nowego kandydata
na familiowóz. Przedstawiono propozycje najlepszych rozwiązań w
kilku przedziałach cenowych i opisano je pod kilkoma najważniejszymi
aspektami. Niestety – i to był właściwie jedyny powód
rozczarowania – wszystkie propozycje dotyczyły rodzin 2+1 lub 2+2.
Szanowna redakcjo – w następnym numerze prosimy o przekrój aut
dla 2+3 i 2+4. Jestem pewien, że odbiorcy się znajdą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niezwykle cenne wskazówki znajdziecie
w krótkim artykule na temat organizacji czasu. Rodzic musi sobie
zdać sprawę, jak bardzo dziecko zmienia jego plan dnia. Tych kilka
porad może oszczędzić Wam mnóstwa nerwów i trochę czasu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ogólne wrażenie z całego numeru jest
takie, że jest to jednak odcinek dla ojców bardzo świeżych, lub
oczekujących. Ale nie oznacza to, że Ci bardziej „doświadczeni'
nie znajdą tu czegoś dla siebie. Być może wydaje Wam (nam) się,
że wiecie już dużo – i wtedy nagle czytacie „Usypianie po
ojcowsku”. Wszystkie stereotypy przez chwilę przelatują przed
oczami, a potem pojawia się olśnienie – to działa.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Już na początku znajdziecie artykuł,
który powinien stać się podstawowym argumentem za tym, by takich
czasopism ukazywało się więcej. Rola ojca i jego podejście do
dzieci bardzo się zmieniają, ale obowiązujący stereotyp jest
wciąż cokolwiek krzywdzący. Ojciec ma swoje obowiązki i powinien
strzec granic, których dziecku nie wolno przekraczać. Ale ma też
swoje prawa. I o tym też możecie tu poczytać. Nie znajdziecie tu
wszystkiego, ale to co znajdziecie, może Was przyjemnie zaskoczyć.
No... i jest parę słów od Tatusia-Bajarza...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mam nadzieję, że uda Wam się jeszcze
dostać ten numer w kioskach. Ja wracam do lektury.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://vc4350.static.czytamy-magazyny.pl/c/b/4/3/img_cb437e6b42c215644b3106c74343028d_350_0_0_0_0_0_ffffff__220ab.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://vc4350.static.czytamy-magazyny.pl/c/b/4/3/img_cb437e6b42c215644b3106c74343028d_350_0_0_0_0_0_ffffff__220ab.jpg" height="320" width="231" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Tatuś-Bajarzhttp://www.blogger.com/profile/10054152465538623917noreply@blogger.com0