29.12.14

Rozmowy nieuniknione #2

W pośpiesznym sprzątaniu po śniadaniu w koszu wylądowała łyżeczka do herbaty. Tatuś-Bajarz przystąpił do akcji odzyskiwania sztućca. Zauważył to Młody:
- No tak!, Jak Młodszy, albo ja grzebiemy w śmietniku, to się gniewacie, a tata, to może?
Na co Ukochana:
- Tata jest archeologiem - tata może.

22.12.14

Tatuś-Bajarz na wychodnym...

Poprzedni tydzień był dość ciężki, ale zakończył się dobrze. Wszyscy wrócili do domu i można było rozpocząć weekend i następny etap wyścigów ku spokojnym Świętom.
Wcześniej jednak Tatuś-Bajarz dostał od Rodzinki wychodne, a szczęśliwy traf chciał, że akurat w sobotę na Stadionie Narodowym w Warszawie odbywała się Blogowigilia 2014 (#BLOGOWIGILIA). Była to specjalnie zaaranżowana impreza dla osób z całej Polski, które zajmują się pisaniem lub opowiadaniem w internecie - o wszystkim, jak również (a jakże) o niczym. Wśród ponad 600 osób znalazło się miejsce również dla osób piszących o swoich pociechach i radościach i smutkach z tym związanych.

Jednak wszystkich branż i rodzajów, i tematyk było tam po prostu w bród.

To co się często kojarzy z takim spotkaniami to olbrzmymi ładunek pozytywnej energii, hurraoptymizmu i entuzjazmu któy nie zawsze i nie wszystkim może wydawać się szczery. To jednak trzeba przeżyć, żeby zrozumieć. Kiedy spotyka się taka masa ludzi napędzanych przede wszystkim pasją nie sposób nie zarazić się dobrym humorem i chęciami do dalszego pisania.

Tatuś-Bajarz choć zmęczony po ostatnim tygodniu i z natury wyciszony również zachłysnął się niemałym łykiem tych dobrych emocji. Jak można było się nie zachłysnąć - przyjęcie zorganizowane w galerii Stadionu Narodowego, dla 600 osób, a mimo to dopięte na ostatni i niajcieplejszy guzik. Każdy czuł się gospodarzem i VIPem jednocześnie, a do tego...

A do tego można było poznać wielu ludzi, któzy mają podobną pasję i nie wstydzą się o tym rozmawiać.
Tatuś-Bajarz z pewną taką nieśmiałością i zdumieniem niemałym również i na tym polu dał się ponieść. I teraz nie mógłby się tym nie pochwalić, bo chciałby, żebyście i Wy mogli poczytać, co Oni mają do powiedzenia. To przede wszystkim dwie mamy Agnieszka i Aleksandra oraz dwóch tatków: Marcin i Przemek .

To doprawdy niesamowite uczucie. Każdy rodzic czuje się przecież kimś specjalnym, ale jak się takich osób zbierze więcej...To się czują wyjątkowo specjalni - nawet jeśli głównym objawem jest powitalny pisk...wrzask... "DZIŚ MAM WOLNE!!!"

Post Scriptum -Zorganizowanie takiej imprezy nie udałoby się bez odpowiedniego zastępu sponsorów. A tych nie zabrakło.
No i prezenty - też były. Choć w przypadku Tatusia-Bajarza zostały one dość szybko rozparcelowane - łącznie z opakowaniem...

18.12.14

Pierwsza noc w szpitalu.

Gdy Tatuś-Bajarz był jeszcze dzieckiem, jego mama często opowiadała mu historię o tym, co zrobił Dziadek-Bajarz, gdy się dowiedział o narodzinach swojego potomka. A Dziadek-Bajarz mianowicie ze szczęścia zaczął chodzić na rękach. Rodzicielka mogła to obserwować wyłącznie przez szpitalne okno ponieważ ówczesna polityka (a może medycyna) nie zezwalała na tak wczesny kontakt z noworodkiem komukolwiek, kto nie był jego mamą.

Lata minęły i trochę się w tej materii pozmieniało. Tatuś-Bajarz na przykład miał szczęście towarzyszyć przyjściu na świat obu swoim pociechom. I byłoby pięknie, gdyby na takich wizytach się skończyło.

Ale świat nie jest idealny i prawdopodobieństwo, że któraś z pociech będzie potrzebowała pomocy ze strony służby zdrowia jest całkiem niemałe. Aby nie szukać daleko – jest na tym blogu wpis o pociętych paluszkach. Tym razem jednak chodziło o coś innego. O zabieg właściwie na tyle rutynowy, że aż szkoda się na jego temat rozpisywać. Niemniej jednak...

Kiedy dziecko trafia do szpitala trudno cokolwiek uważać za rutynę. Nawet jeśli nie jesteśmy lekarzami, zdajemy sobie sprawę, że każdy przypadek jest inny. A ponieważ jesteśmy rodzicami, to wiemy również, że akurat nasze dziecko jest wyjątkowe.
Tatuś-Bajarz był... a właściwie nadal jest zestresowany maksymalnie. Z burzą myśli, rozstrojem nerwowym, wybiciem z rytmu i stressraką włącznie (pardon my French). Ale nie byłby sobą, gdyby nie szukał jakichś dobrych stron (poza tą, że zabieg ma pomóc, co jest chyba oczywiste). I tak skupił się właśnie na tym, że on, Tatuś-Bajarz, nawet jako ten surowy czasem ojciec, będzie mógł wesprzeć swoją pociechę w tych chwilach strachu i dyskomfortu. I pomyślał sobie: jakie to szczęście, że mogę w szpitalu zostać na noc z Młodym.

I teraz, kiedy Młody chrapie w łóżeczku obok, Tatuś-Bajarz myśli o całym dniu, który właśnie minął, o tych wszystkich rodzicach, którzy starali się równie mocno nie okazać strachu – by pocieszyć własne dzieci. I o tym, jak niemal do samego zaśnięcia Młody odrzucał myśl o tym, że spędzi noc poza domem. A kiedy już ją zaakceptował i powiedział, że w ostateczności może do domu wrócić jutro, wydał się swojemu ojcu najodważniejszą i najdzielniejszą istotą pod Słońcem.


Tatuś-Bajarz wie, że rano strach zapewne znów zagości w oczach Młodego, i że on sam będzie robił wszystko, by nie pokazać synowi, jak się martwi, ale na razie... na razie Młody śpi. I niech śni sobie kolorowo.