Nie chcę zabrzmieć seksistowsko, ale dzisiejszy dzień doprowadził mnie do niespodziewanego wniosku.
Sytuacja codzienna:
Siedzimy z Młodym i urządzamy sobie męskie przedpołudnia jak zawsze od poniedziałku do piątku, kiedy to ja "pracuję z domu", a on dokonuje szeroko pojętego "dojrzewania". Oznacza to zazwyczaj, że kiedy nie śpi zajmuje mój czas w 110% i wtedy oczywiście turlamy się po dywanie, czołgamy za piłką, dużo pijemy (soków i herbaty), przekrzykujemy się wzajemnie losowo wybranymi sylabami i zacieśniamy naszą męsko-męską przodkopotomczą więź.
Gdy Młody zaśnie mógłbym popracować, ale wtedy jestem zajęty usuwaniem klocków, piłek, miśków, ciuchć, małpek, grzechotek, niezwykle nawilżonych smoczkow oraz wszelkich innych przeszkadzajek, które leżąc beztrosko na podłodze mogłyby mnie wywrócić właśnie wtedy, gdy będę niósł swoją (zimną od godziny) pierwszą poranną kawę do komputera.
Kiedy już więc uporam się z usuwaniem przeszkód i z życiodajnym trunkiem usiądę sobie na chwilę, Młody najcęściej przypomina sobie, że tak naprawdę nie chce mu się spać, ale za to ma jeszcze wiele kątów w mieszkaniu do sprawdzenia, bo na pewno w którymś z nich zostawił najmniejszego misia - tego bez brzuszka.
Sprawdzamy więc kąty...
Po wiekach wypraw i poszukiwań wraca do domu Ukochana. Szczęśliwy, że teraz przejmie ode mnie obowiązki opiekunki, siadam do komputera i pociągam z filiżanki pierwszy łyk kawy. Ku swojemu zdumieniu stwierdzam, że zimna budzi do życia jeszcze bardziej niż gorąca - pewnie dlatego, że wykręcenie szczęki boli - i właśnie wtedy słyszę Ukochaną: możesz go wziąć na chwilę, bo ja muszę...
Mogę trochę przesadzić, ale rzeczona kwestia powtarza się mniej więcej co 20 - 25 minut. Kocham Młodego, więc z rozkoszą przymykam ekran razem z czekającym na nim zleceniem …na wczoraj" i przejmuję Młodego "na chwilę"...
Kiedy wieczorem jemy kolację Ukochana pyta: jak to jest, że Wy siedzicie w domu rano i nic nie jesteście w stanie zrobić, a ja wracam z pracy, zajmuję się dzieckiem, karmię, sprzątam, gotuję, jem i...
... i zacząłem myśleć...
... i nie wiem co odpowiedzieć, więc przytakuję.
Później, dużo później, kiedy obie kochane przeszkadzajki poszły już spać doszedłem do wniosku, że najwyraźniej faceci są trochę mniej przystosowani do wielozadaniowości niż kobiety...
Facet, też może być kurą domową i dziecku różne bajki opowiadać. Zwłaszcza, jeśli dziecko również opowiada.
7.7.11
25.6.11
Godzina jak minuta. Tydzień jak wieczność.
Dziś przekonałem się jak wielki wkład ma Młody w moje pojmowanie Szczególnej Teorii Względności.
Jest to teoria Szczególna wybitnie, gdyż dotyczy względności czasu spędzonego z Młodym oraz czasu z nim nie spędzonym.
Oczywiście potomstwo potrafi być męczące i nie zamierzam tego ukrywać. Dość powiedzieć, że wstępnie regularny blog zaczyna rozciągać swoją regularność do rozmiarów miesięcznika, bądź nawet kwartalnika. Ale Młody jest zajmujący...
Jest zajmujący i niesamowicie... niesamowity. Wszystkim jest zainteresowany i o wszystkim chce porozmawiać - najchętniej intensywnie owego czegoś dotykając, ciągnąc za to, ściskając, a w niektórych przypadkach również śliniąc. Czas mija wtedy dość szybko - zwłaszcza, jeśli na komputerze czekają ważne zadania z krótkim terminem wykonalności. Chwila rozpoczęta tuż po porannej kawie, a spędzona na wyjaśnianiu, dlaczego nie opłaca się gryźć sukulentów potrafi się skończyć tuż przed podwieczorkiem, kiedy na "tapecie" pojawiają się inne tematy.
Tak mija czas z Ciekawskim Młodym.
Czas bez Młodego mija zgoła inaczej. Zegarek nie tyka, godziny nie mijają, jest tylko cisza, bezruch i niczym nie rozproszona rozpaczliwa wizja odległego terminu powrotu. I tak - na przykład - przez siedem dni. Niby coś się dzieje, niby jacyś ludzie przechodzą i zaczepiają, ale to wszystko pełznie i ślimaczy się niemiłosiernie.
Kiedy w końcu wracam do domu drzwi otwiera Młody - bo akurat wyprowadza dziadka na spacer (jeden i drugi nauczyli się wspólnych spacerów). Macha ręką, klaszcze, uśmiecha i pędzi dalej poznawać świat. Stojąc w progu i psychicznie moknąc w deszczu bezsilności. Ta Zołza ewolucja znowu wywinęła mi numer i przyszła za moimi plecami. Znów coś przegapiłem...
Przedwczoraj siedziałem i myślałem jak czas biegnie z Młodym w pobliżu i bez niego. Młody podszedł i usiadł mi na kolanach. Popatrzył na ekran, jakby chciał przeczytać, co napisałem, po czym odwrócił się do mnie i spojrzał.
Wielki błękit zdawał się mówić - gdyby mnie ktoś pytał, to mi to wygląda na miłość... ale ja też Cię kocham tato...
Jest to teoria Szczególna wybitnie, gdyż dotyczy względności czasu spędzonego z Młodym oraz czasu z nim nie spędzonym.
Oczywiście potomstwo potrafi być męczące i nie zamierzam tego ukrywać. Dość powiedzieć, że wstępnie regularny blog zaczyna rozciągać swoją regularność do rozmiarów miesięcznika, bądź nawet kwartalnika. Ale Młody jest zajmujący...
Jest zajmujący i niesamowicie... niesamowity. Wszystkim jest zainteresowany i o wszystkim chce porozmawiać - najchętniej intensywnie owego czegoś dotykając, ciągnąc za to, ściskając, a w niektórych przypadkach również śliniąc. Czas mija wtedy dość szybko - zwłaszcza, jeśli na komputerze czekają ważne zadania z krótkim terminem wykonalności. Chwila rozpoczęta tuż po porannej kawie, a spędzona na wyjaśnianiu, dlaczego nie opłaca się gryźć sukulentów potrafi się skończyć tuż przed podwieczorkiem, kiedy na "tapecie" pojawiają się inne tematy.
Tak mija czas z Ciekawskim Młodym.
Czas bez Młodego mija zgoła inaczej. Zegarek nie tyka, godziny nie mijają, jest tylko cisza, bezruch i niczym nie rozproszona rozpaczliwa wizja odległego terminu powrotu. I tak - na przykład - przez siedem dni. Niby coś się dzieje, niby jacyś ludzie przechodzą i zaczepiają, ale to wszystko pełznie i ślimaczy się niemiłosiernie.
Kiedy w końcu wracam do domu drzwi otwiera Młody - bo akurat wyprowadza dziadka na spacer (jeden i drugi nauczyli się wspólnych spacerów). Macha ręką, klaszcze, uśmiecha i pędzi dalej poznawać świat. Stojąc w progu i psychicznie moknąc w deszczu bezsilności. Ta Zołza ewolucja znowu wywinęła mi numer i przyszła za moimi plecami. Znów coś przegapiłem...
Przedwczoraj siedziałem i myślałem jak czas biegnie z Młodym w pobliżu i bez niego. Młody podszedł i usiadł mi na kolanach. Popatrzył na ekran, jakby chciał przeczytać, co napisałem, po czym odwrócił się do mnie i spojrzał.
Wielki błękit zdawał się mówić - gdyby mnie ktoś pytał, to mi to wygląda na miłość... ale ja też Cię kocham tato...
18.3.11
Kupa mnie obchodzi...
Jednym z kolejnych zjawisk pojawiających się w zachowaniu świeżo upieczonych rodziców to zaprzestanie traktowania kupy, jako tematu tabu. Zwłaszcza, jeśli junior nie krępuje się i produkuje "temat do rozmów" z wzrastającą częstotliwością. Na porządku dziennym są więc wtedy pytania w stylu: "czy już?", "czy się napracował?","a czy potem się uspokoił?", czy nawet o inne niewspominalne walory...
Nagle się okazuje, że jest to zupełnie normalne i na tyle powszechne, że nie zwraca się uwagi na zdziwione spojrzenia starszej pani w autobusie, która "wcale nie podsłuchuje" tej rozmowy przez komórkę, a wszyscy bliżsi i dalsi znajomi bezwiednie dają się wciągnąć w ten - było nie było gówniany - temat. Dopiero jakiś czas później na osobności powiedzą - "czy ja naprawdę musiałem tego słuchać?
Nagle się okazuje, że jest to zupełnie normalne i na tyle powszechne, że nie zwraca się uwagi na zdziwione spojrzenia starszej pani w autobusie, która "wcale nie podsłuchuje" tej rozmowy przez komórkę, a wszyscy bliżsi i dalsi znajomi bezwiednie dają się wciągnąć w ten - było nie było gówniany - temat. Dopiero jakiś czas później na osobności powiedzą - "czy ja naprawdę musiałem tego słuchać?
4.1.11
Czy Kubuś jest zajebisty? - Is Pooh effing awesome
Z cyklu rozmów jeszcze nie przeprowadzonych:
Młody od rana był wokalnie aktywny. Nie pozostawało mi więc nic innego jak przeprowadzenie z nim jednej z tych "rozmów-ojca-z-synem". Kiedy jednak tylko otworzyłem usta do pierwszego zdania, Młody zmienił nastawienie i z rozmownego zmienił sie w czarusia. Na swoim biednym Ojcu zaczął ćwiczyć zniewalającą potęgę bezzębnego uśmiechu.
- jesteś zajebisty - mruknąłem pod nosem widząc roześmiane oczy i mając nadzieję, że mnie nie usłyszy. Przeliczyłem się.
- Tato - a co to znaczy zajebisty?
- To jest ktoś taki... taki... taki niesamowicie niesamowity jak Ty
- Ahm - odmruknał Młody i już widziałem, że zabiera się do nastęnego pytania. Przyszła pora na kontrofensywę:
- To może przeczytam Ci bajkę?
- Chętnie Tato - a czy to może być Kubuś Puchatek?
- Świetny wybór synku.
- Tato - a czy Kubuś Puchatek też jest zajebisty?
Unspoken... yet
The Young One was extremely active, in a vocal way, all day. He left me with no choice, but to start one of those Father-to-a-Son conversations. But as soon as I opened my mouth the Young One changed his tactics and started to flash his gums in a overpowering smile.
- You're so effing awesome - I said to myself, hoping that he would not hear me.
I was wrong.
- What's "effing awesome, Dad?
- It's someone... someone... as amazingly amazing as You are, my son.
- Ah - he nodded, but I felt some more questions waiting in line, so I started to counterattack.
- How about some reading?
- Sure Dad, how about some Winnie the Pooh?
- Great choice, Son.
-Dad?... Is Winnie the Pooh effing awesome?
Młody od rana był wokalnie aktywny. Nie pozostawało mi więc nic innego jak przeprowadzenie z nim jednej z tych "rozmów-ojca-z-synem". Kiedy jednak tylko otworzyłem usta do pierwszego zdania, Młody zmienił nastawienie i z rozmownego zmienił sie w czarusia. Na swoim biednym Ojcu zaczął ćwiczyć zniewalającą potęgę bezzębnego uśmiechu.
- jesteś zajebisty - mruknąłem pod nosem widząc roześmiane oczy i mając nadzieję, że mnie nie usłyszy. Przeliczyłem się.
- Tato - a co to znaczy zajebisty?
- To jest ktoś taki... taki... taki niesamowicie niesamowity jak Ty
- Ahm - odmruknał Młody i już widziałem, że zabiera się do nastęnego pytania. Przyszła pora na kontrofensywę:
- To może przeczytam Ci bajkę?
- Chętnie Tato - a czy to może być Kubuś Puchatek?
- Świetny wybór synku.
- Tato - a czy Kubuś Puchatek też jest zajebisty?
Unspoken... yet
The Young One was extremely active, in a vocal way, all day. He left me with no choice, but to start one of those Father-to-a-Son conversations. But as soon as I opened my mouth the Young One changed his tactics and started to flash his gums in a overpowering smile.
- You're so effing awesome - I said to myself, hoping that he would not hear me.
I was wrong.
- What's "effing awesome, Dad?
- It's someone... someone... as amazingly amazing as You are, my son.
- Ah - he nodded, but I felt some more questions waiting in line, so I started to counterattack.
- How about some reading?
- Sure Dad, how about some Winnie the Pooh?
- Great choice, Son.
-Dad?... Is Winnie the Pooh effing awesome?
12.12.10
Pieluszka na raczka - Kid Napping Backwards
Nie żebym pamiętał z własnego doświadczenia, ale w czasach mojej dalekiej młodości pieluchy były tworzone mniej więcej na planie prostokąta. Oczywiście było z nimi mnóstwo roboty w procesie samego użytkowania i konserwacji, ale jakoś rodzice dali radę przetrwać przez to piekło, a demografowie odnotowali grzecznie jeden z ostatnich wyżów późniego PRL. Potem wszystko sie pozmieniało a może nawet wyewoluowało. Dość powiedzieć, że po serii żartów o koszmarze alkoholika z półlitrówką wylaną na pampersa, pieluszki z rzepami, ściągaczami i innymi zdobyczami technologii stały sie codziennością. Co dziwniejsze producenci doszli do wniosku, że to ałe jeszcze nieostro widzące stworzenie doceni ich starania w przyozdobianiu tej części garderoby.
I tak Młody przywdziewa pieluchy z misiem na brzuszku i kaczuszką na pupie.
Po wizycie dziadków dochodze do wniosku, że owe znaczniki nie są jednak aż tak oczywiste. Dziadkowie bowiem najwyraźniej doszli do wniosku, że zwierzątka symbolizują kolory i tak kaczuszkę się olewa, a miś ma... cóż... przesrane.
Tylko jak im się udało zapiąć to na plecach...?
When I was much much younger my parents used to use nappies made out of a rectangle shaped cloth. Such nappies meant lots and lots of work for some people, but the parents of that age managed to survive and so the one of the latest baby booms of the late People's Republic of Poland came true.
But then everything changed and - in a way - evolved and so - the nappies become highly advanced in every inch. More... the producers decided to entertain those barely seeing little eyes of the newborns with a set of animals printed on the nappy.
And so the Young One wears a bear on his wee wee, and a duck on his bum
And then the Grands came and they apparently decided that the colors in that pattern are of some importance and so for a little while my Young one became somewhat disoriented ...
But how on Earth did they manage to fasten the velcro on his back
I tak Młody przywdziewa pieluchy z misiem na brzuszku i kaczuszką na pupie.
Po wizycie dziadków dochodze do wniosku, że owe znaczniki nie są jednak aż tak oczywiste. Dziadkowie bowiem najwyraźniej doszli do wniosku, że zwierzątka symbolizują kolory i tak kaczuszkę się olewa, a miś ma... cóż... przesrane.
Tylko jak im się udało zapiąć to na plecach...?
When I was much much younger my parents used to use nappies made out of a rectangle shaped cloth. Such nappies meant lots and lots of work for some people, but the parents of that age managed to survive and so the one of the latest baby booms of the late People's Republic of Poland came true.
But then everything changed and - in a way - evolved and so - the nappies become highly advanced in every inch. More... the producers decided to entertain those barely seeing little eyes of the newborns with a set of animals printed on the nappy.
And so the Young One wears a bear on his wee wee, and a duck on his bum
And then the Grands came and they apparently decided that the colors in that pattern are of some importance and so for a little while my Young one became somewhat disoriented ...
But how on Earth did they manage to fasten the velcro on his back
7.12.10
Pierwsze zakupy - Młody ma to gdzieś/First time shopping - The Youngster doesn't care
Tak się jakoś złożyło, że pociecha rośnie nam szybko i trzeba uzupełniać zapasy odzieży. Za każdym razem gdy zmiana pieluchy wiąże się ze zmianą pajacyka Młody grymasi z wprawą osiemdziesięciolatka. Były więc podstawy do przypuszczeń, że na jednym sklepie się nie skończy. Obeszliśmy więc wszystkie możliwe.
Nasz model zasnął w połowie pierwszego. Obudził się tylko na moment (choć to też nie jest do końca pewne), gdy nadeszła pora karmienia. Potem znów odpłynął z błogą miną upojonego nałogowca w otchłań swoich młodocianych marzeń.
W domu zawartość pieluchy dała jasno do zrozumienia, co Młody sądzi o naszych zakupach, a my zachodzimy w głowę, czy oznacza to dla nas oszczędności, czy szczególnie duże wydatki.
So it happened, that the Little One becomes bigger and bigger with almast every blink, so we have to refill our supplies of fiting outfits. But ... whenever the nap change requires the following change of clothes, the Young one complains with a routine of an 80 yrs old grump. Based on that we decided to visit more than one store... and so we did.
The Young one fell asleep in the middle of the first one and woke up no sooner (though there are uncertainities if he woke up at all) when he bacome hungry. Right after that he sailed again into his toddler's mind.
At home the content of his nappy was quite convincing telling us, that the Young one actually was giving a crap about aour shopping...
Nasz model zasnął w połowie pierwszego. Obudził się tylko na moment (choć to też nie jest do końca pewne), gdy nadeszła pora karmienia. Potem znów odpłynął z błogą miną upojonego nałogowca w otchłań swoich młodocianych marzeń.
W domu zawartość pieluchy dała jasno do zrozumienia, co Młody sądzi o naszych zakupach, a my zachodzimy w głowę, czy oznacza to dla nas oszczędności, czy szczególnie duże wydatki.
So it happened, that the Little One becomes bigger and bigger with almast every blink, so we have to refill our supplies of fiting outfits. But ... whenever the nap change requires the following change of clothes, the Young one complains with a routine of an 80 yrs old grump. Based on that we decided to visit more than one store... and so we did.
The Young one fell asleep in the middle of the first one and woke up no sooner (though there are uncertainities if he woke up at all) when he bacome hungry. Right after that he sailed again into his toddler's mind.
At home the content of his nappy was quite convincing telling us, that the Young one actually was giving a crap about aour shopping...
3.12.10
to się kupy nie trzyma - it ACTUALLY DOES add up
Jedną z quasi pozytywnych cech bycia tym, który mleka nie daje, jest fakt, że czasem udaje się przespać noc. Jest to może nie fair względem niewyspanej matki, ale ... no cóż... póki co, to ona zbiera więcej radości za każdym razem, kiedy Młody przytula się do dystrybutora pokarmu.
Poza przespaną nocą omijają nas-wstępnie-ignorowanych-ojców również większe niespodzianki - na przykład haniebnie wadliwy rzep od pieluszki, który sprawia, że cała zawartość wędruje na wycieczkę po śpioszkach i okolicach. Z Młodymi zazwyczaj jest kupa roboty. A kiedy Młody się obudzi kupa zyskuje przewagę.
I teraz zadaj sobie pytanie - czy masz dzisiaj szczęście? Czy Młody opróżnił już magazynek?
One of the semi positive features of being "the-one-with-no-milk is that You can get some sleep sometimes. Yap.. that's unfair when you think of a permanently awaken mother. But then again... she gets all the joy, when the Little One gets transported directly to the Milk Way.
But there's one more thing in favour of the so-far-ignored fathers. They are very likely to miss some bigger surprises like... a cheap velcro breaking in the brand nappies releasing all the content of the lattest to travel freely inside the toddler's clothes and anywhere around.
You might thing, that a baby is as sweet as Winnie the Pooh, but when it wakes up it's the POO You get first.
And now I want You tas Yourself one simple question - Do I feel lucky? Or Does the Little One have one more surprise for me?
Poza przespaną nocą omijają nas-wstępnie-ignorowanych-ojców również większe niespodzianki - na przykład haniebnie wadliwy rzep od pieluszki, który sprawia, że cała zawartość wędruje na wycieczkę po śpioszkach i okolicach. Z Młodymi zazwyczaj jest kupa roboty. A kiedy Młody się obudzi kupa zyskuje przewagę.
I teraz zadaj sobie pytanie - czy masz dzisiaj szczęście? Czy Młody opróżnił już magazynek?
One of the semi positive features of being "the-one-with-no-milk is that You can get some sleep sometimes. Yap.. that's unfair when you think of a permanently awaken mother. But then again... she gets all the joy, when the Little One gets transported directly to the Milk Way.
But there's one more thing in favour of the so-far-ignored fathers. They are very likely to miss some bigger surprises like... a cheap velcro breaking in the brand nappies releasing all the content of the lattest to travel freely inside the toddler's clothes and anywhere around.
You might thing, that a baby is as sweet as Winnie the Pooh, but when it wakes up it's the POO You get first.
And now I want You tas Yourself one simple question - Do I feel lucky? Or Does the Little One have one more surprise for me?
Subskrybuj:
Posty (Atom)