I wtedy dorosłość przyszła i okazało się, że znów trzeba zacząć naukę czegoś od początku, a rodzice i tak są już na innym "levelu". W takiej sytuacji wyjść było niewiele. Można było usiąść nad rzeką piękną i rwącą i zapłakać rzewnie. Można było spróbować się wycofać pod skrzydła rodziców i tam pozostać, albo spróbować to wszystko ogarnąć.
Ileż można płakać i uciekać. Chłopiec postanowił więc zmierzyć się z dorosłą rzeczywistością. Czasem było bardzo trudno, a czasem niepokojąco łatwo. Zawsze jednak, kiedy już wydawało mu się, że coś zaczyna z tego rozumieć i awansować w hierarchii pogromców problemów... z nowym poziomem przychodziły nowe wyzwania i kłopoty. A z czasem te "wyzwania" przybrały całkiem realną i samobieżną formę.
O tym jak Tatuś-Bajarz radził sobie do tej pory, mniej więcej wiecie. Młody najczęściej uśmiecha Tatusia-Bajarza. Nie zawsze na tyle, by dało się to pokazać mimicznie, ale zawsze na tyle, że myśl "jestem z Ciebie dumny" synu automatycznie przechodzi przez łepetynę. A teraz jest jeszcze i Młodszy. Uśmiechy nie powinny schodzić z twarzy. A jednak - wyzwania nowego poziomu dają znać o sobie. Różnica wieku między Młodym a Młodszym jest taka, że jeden z nich jest samobieżny, głośny, wygadany, zręczny i bardziej lub mniej (zależnie od nastroju) samodzielny. Drugi... - dopiero zaczyna się obracać na brzuch. Sami więc rozumiecie, jak kierunek i jaki zwrot ma w tym równaniu zazdrość.
Młody może odczuwać spadek zainteresowania swoją osobą, może to powiązać z pojawieniem się nowego człowieczka i przeniesieniem uwagi właśnie na tego osobnika. Tym samym, Młody może chcieć walczyć o utraconą porcję uwagi - z nami, ale również z Młodszym. I faktycznie - kiedy tak się dzieje, uwaga do Młodego wraca, ale chyba niekoniecznie w takiej formie, jakby sobie życzył.
A Młodszy się rozkichał. Młodego trzymamy więc na dystans. Kiedy tylko zauważymy, że potrzebna jest interwencja to
Ciężko jest wytłumaczyć dziecku, dlaczego czasem trzeba zająć się jedną z pociech dokładniej niż drugą. W małych, zapłakanych oczach widzę wtedy oskarżające "on jest dla Was ważniejszy" - i nic więcej nie mogę zrobić. Nie mogę powiedzieć, że się myli i jest odwrotnie, nie daję rady wytłumaczyć, że "Jak Młodszy dorośnie..." W takich chwilach wieczór jest już całkiem przechlapany.
Jak powiedzieć trzylatkowi, że gdy on sam (Młody) miała 4 miesiące Tatuś-Bajarz był równie zaborczy i nadopiekuńczy - z jedną drobną różnicą - odganiał od Młodego Babcie, Dziadki i wszelkie inne przeszkadzajki nie jego będące rodzicami.
Czy to pomoże?
Na dziś Okropny-Tatuś-Bajarz mówi cichutko: Dobrej nocy.