13.7.11

Deglutyzator...

Na początek odrobina arytmetyki...

- Zabawki, którymi Twoje dziecko bawi się przez dwadzieścia minut, Ty sprzątasz przez godzinę,
- Jedna butelka soku oznacza przynajmniej trzy zmiany pieluchy.
- Płacz Twojego dziecka, na który zareagujesz w ciągu pietnastu sekund, da się wyciszyć w ciągu minuty.
- Na płacz Twojego dziecka, na który nie zareagujesz w ciągu pietnastu sekund, musisz poświęcić ok 25- 45 minut.
- W czasie, w którym Ty podnosisz się z sofy Twoje dziecko zdąży się podnieść i przemaszerować ponad połowę drogi do kuchni...
- W czasie, w którym czytałeś/łaś poprzednie punkty, Twoje dziecko... ech... lepiej sprawdź osobiście.


A teraz o deglutyzatorze.

Kiedy dowiedziałem się, że będę ojcem wyobraźnia zaczęła mi podsuwać najrozmaitsze obrazy. Większość z nich dotyczyła problemów związanych z dojrzewaniem potomstwa. Dziś jednak rzeczywistość zaskoczyła mnie po raz kolejny.

Wierzę wprawdzie, że mały przedstawiciel człowiekowatych rozwija się szybciej, niż starszy egzemplarz tej samej klasy adaptuje się do warunków bieżących (o ile zmęczenie tacierzyńskim nie zmoże mnie zupełnie, jeszcze wrócę do tematu), ale moje zaskoczenie było aż tak olbrzymie.

Młody rozwija się dobrze i przepisowo i absolutnie bezproblemowo. Kiedy więc podniosłem pociechę do góry, by tradycyjnie wgryźć się w brzuszek i spojrzałem do góry... zauważyłem podejrzaną substancję w dziurce od nosa. Postanowiłem działać bezzwłocznie.

Razem z Młodym wybraliśmy się do łazienki, gdzie posadziwszy go na blacie, delikatnie przycisnąłem wolną dziurkę i własną twarzą pokazałem jak powinien dmuchać.

Skończyło się rozbawieniem pociechy i o dalszych próbach nie mogło być mowy.

Pozostał deglutyzator - diabelskie narzędzie, którego stożkowaty koniec podłącza się do pociechy, a jego drugi koniec ... jego drugi koniec to wężyk z czerwonym ustnikiem...


Wydawało mi się, że powinienem się szkolić w wyciąganiu...informacjI, A TU TAKA NIESPODZIANKA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz