15.2.13

Piątek wieczorem... po naprawdę ciężkim dniu.

Tak się jakoś wszystko poukładało przez te ostatnie dwa tygodnie, że Młodego ciągle ktoś odwiedzał. Najpierw dziadkowie z południa, potem dziadkowie z północy i Tatuś-Bajarz musiał nolens volens pogodzić się z przymusowym urlopem i odstawką na boczny tor.

Nie ukrywam, że choć darzę Młodego uczuciem bezgranicznym, to czasem chwilę oddechu potrafiłbym docenić. No ale żeby mnie tak całkowicie na bok odstawić. To już była skrajność. Wszelkie próby załatwienia czegokolwiek dla siebie, grzęzły w oparach niepokoju (i ciekawości) o to, co się właśnie działo z Młodym.

A On tymczasem wyżywał się to z dziadkiem, to z babcią, a to z nimi obojgiem. Kiedy jednak wracała do domu mama - na chwilę wracała normalność. To znaczy ta część normalności, w której Młody przełączał swoją uwagę na Ukochaną.

A ja... ech... a ja z trudem walczyłem o buziaka na dzieńdobry i gryzłem się ze złością na gości, którzy odbierali mi wyłączność na syna. Muszę przyznać, że każda taka wizyta daje mi niemałą lekcję na temat tego, co we mnie siedzi.

A siedzi wiele niespełnionych marzeń i melodyjnych wspomnień...



... ale nie pozwolę sobie na myśl, że czegoś żałuję. Bo głowa swoje myśli, a serducho wie, że Młody mi jakąś ciepłą niepodziankę szykuje.

Ostatni tydzień był jeszcze gorszy. Z przyczyn ważnych wychodziłem z domu rano i wracałem późno i choć słyszałem go "gdzieś w pobliżu" to prawie nie miałem okazji go zobaczyć. No i dziś...

Dziś skończył się piąty poniedziałek w tym tygodniu. Nie było łatwo i powrót do domu łączył się z dużą nadzieją na naładowanie baterii - a Młody wciąż w objęciach gości. W końcu jednak trzeba było umyć ząbki i tu okazało się, że tata będzie niezbędny. A po toalecie...


...biorę syna na ręce i widzę jak się nerwowo rozgląda za Ukochaną, lub za dziadkiem, ale wzrok miał już mocno śpiący. Zamruczałem więc delikatnie "Keję", przekonany, że zaraz mnie skarci i ucieknie. A on spojrzał na mnie i położył głowę na ramieniu, tak jakby chciał powiedzieć: "No teraz to nie przerywaj tatku".

Była więc najpierw "Keja", a potem również:



Tym razem nie śpiewał ze mną, ale myślę, że teraz śni mu się coś bardzo miłego.
A i ja pewnie zasnę uśmiechnięty



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz