9.1.14

Czwartek...

..., w którym historia się powtarza, a Tatuś-Bajarz cierpliwy nie jest.

Trochę ponad trzy lata temu pisałem już podobne słowa. Wtedy też nie mogłem się doczekać. Ale wtedy też byłem (na szczęście w błędzie).

Tym razem nie ma żadnych nakrętek, żadnych wyobrażeń, które mogłyby się nie spełnić... jest tylko czysta, 100% niecierpliwość, która wisi w powietrzu i czasem iskrzy powodując spięcia tam i siam.

A Przesyłek się wciąż spóźnia.
A Tatuś-Bajarz... jest wciąż niecierpliwym Tatusiem.

A kiedy w grę wchodzi niecierpliwość, to Wena idzie spać, pracować ani wyspać się nie da, noce są za długie, wszystko dzieje się albo za szybko, albo za wolno, a obserwowanie zabaw Młodego od razu uzupełnia się o jedno z dwojga:

Ale będzie fajnie, jak ich będzie dwóch;
A co to będzie, jak ich będzie dwóch...

A potem znów zerkamy na zegarek i pytamy się wzrokiem - czy to już?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz