14.11.13

To nie będzie miły wpis o dzieciach...

Do tego wpisu zbierałem się długo i szczerze mówiąc nie jestem w stanie na spokojnie określić, co konkretnie wkurza mnie w tym temacie. Jestem tatą i jestem dumny z tego faktu, ale staram się nie zgłupieć i choć dzielę się z Wami historyjkami i opowieściami, to jednak prywatność mojego dziecka, czy Ukochanej pozostaje ich prywatnością. Nie chcę, żeby za parę lat Młody miał mi za złe, że czymś, co tu napisałem utrudniłem mu życie.

Chciałbym też wierzyć, że poza podzieleniem się z Wami moją dumą, udaje mi się też zainteresować Was czymś więcej niż informacją, że "dziecko nauczyło się przewracać". Gdybym chciał relacjonować dokładnie, jak mija dzień mojej pociechy, pisałbym po dwa wpisy dziennie. Tymczasem udaje mi się odwiedzić Was trzy... może cztery razy w miesiącu.

Poza tym wydaje mi się, że zakres naszej znajomości (mojej z Wami) jest dość jasno nakreślony i Wy również nie pałacie szczerą chęcią codziennego poszerzania wiedzy na temat ilości płatków na mleku jedzonych przez Młodego.

Do czego zmierzam? A do serii filmików pewnych vlogerek, o których ani nie mogę powiedzieć, że znam autorki, ani że rozumiem ich problem... wręcz przeciwnie - dość nachalne promowanie tych kanałów prowokuje mnie do stawiania sobie pytań: po co? dla kogo? ale o co k... chodzi.

Tak... padł tam wyraz z wielokropkiem, bo czasem nie jestem w stanie zapanować nad emocjami. Najpierw taka Pani uzewnętrznia swój żal, że z mężem na randce nie była od roku (informacja być może istotna wśród psiapsiół na herbatce, ale czy potrzebna na vlogu?), a potem dodaje, że gra wstępna ograniczyła się do "Chodź... zasnęły". Obejrzałem ten post tylko ze względu na tę ostatnią wypowiedź. Chciałem się dowiedzieć, czy odpowiedzialność za grę spadła tylko na męża, czy...

Okazało się że "czy...", co nie zmienia mojego zdania, że nie jest to temat na publiczny vlog. To znaczy - mógłby takim tematem być, gdyby kobieta zajęła się nim sensownie, zamiast tylko narzekać na własną niemoc. Gdyby chociaż zapytała, czy inni mają taki problem, czy sobie z nim radzą i jak... - do jasnej cholery - Ludzie chodzą po tym padole od tysięcy lat i mieli poważniejsze problemy, a nasz rodzaj nie wyginął. A weźże babo pogłaskaj męża w biały dzień po plecach, szepnij mu coś ciepłego do ucha, albo klepnij po tyłku... dzieci nie muszą wszystkiego widzieć i wszystkiego zrozumieć, a jak się oboje postaracie, to do wieczora będziecie tak nakręceni, że nawet nie zdążysz powiedzieć "chodź..."

Ale to nie ten post mnie tak zbulwersował. Bo dziś obejrzałem to:

Magda__Jezeli_widzicie__ze_jakies_auto_glupio_zajezdza

Jest tylko JEDEN powód, dla którego pozwalam sobie to wkleić tutaj. Powiedzcie mi, czy tylko ja odniosłem wrażenie, że ta pani otwarcie przyznaje się do nierozważnego prowadzenia samochodu, naraża zdrowie i życie innych użytkowników drogi oraz swoich dzieci i jeszcze oczekuje łagodnego traktowania i zrozumienia?

Nie oczekuję, że dziecko w samochodzie będzie kompletnie bezproblematyczne, ale nie zgodzę się na to, żeby używać go jako uzasadnienie własnej głupoty. Bo taka argumentacja jest dla mnie po prostu głupia i jestem przekonany, że średnio sprawny prawnik mógłby spokojnie znaleźć na to paragraf.

Zatem pozwolę sobie powiedzieć coś, co - gdybym tylko trochę mniej się kontrolował - brzmiałoby: Jeśli nie potrafisz kierować z dziećmi na pokładzie, to Głupi Babsztylu w ogóle nie wsiadaj do samochodu - nawet jako pasażer - bo jeszcze kierowcę rozproszysz.

Ponieważ jednak mam jeszcze odrobinę kontroli powiem: Proszę Pani - jeśli chce Pani używać dzieci, jako wymówki dla własnego braku kompetencji w kierowaniu samochodem, to proszę wziąć taksówkę, albo wynająć szofera. Naraża Pani swoje życie (ale to już Pani problem), ale również życie swoich dzieci i kto wie ilu innych jeszcze. Mam nadzieję, nie spotkać Pani na swojej drodze.
Z poważaniem,
Tatuś-Bajarz-Kierowca

4 komentarze:

  1. Widziałam niejedną jadącą tak kobietę bez dzieci w samochodzie, więc masz rację, że to wymówka. Ostatnio jedna babka w mojej okolicy wjechała pod pociąg. Trup na miejscu, nie wiem czy dzieci odratowano. Jasne że zawalił dróżnik nie zamykając w porę szlabanu (nie mógł, bo mu samochody wcisnęły się na przejazd i nie mógł go zamknąć), ale nie wjeżdża się na przejazd kolejowy (zwłaszcza z dziećmi), jeśli nie zjechał z niego samochód przed nami, tym bardziej we mgle. Po prostu się tego nie robi. Ale jasne, dzieci z tyłu usprawiedliwiają każdą głupotę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Beznadziejnych kierowców, bez wyobraźni mamy całe mnóstwo. Mnie jeszcze bardziej irytuje sytuacja, kiedy to mamusia z dziećmi, wraca do domu po imprezie u znajomych, a auto prowadzi "nawalony", niemalże do nieprzytomności, tatuś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie z kolei przypomniała się argumentacja innej pani zapytanej czemu jedzie "pod prąd" - okazało się, że czuła się uprawniona, bo śpieszyła się do banku...

    OdpowiedzUsuń