Czy znacie to uczucie - pojawiające się bardzo wczesnym rankiem, tak wczesnym, że to jeszcze środek nocy - gdy budzicie się, ale umysł jeszcze śpi i kojarzycie fakty zupełnie inaczej. Wszystko wokoło nie ma najmniejszego sensu, ale i tak staracie się funkcjonować "logicznie".
Chodzi o ten cudowny stan świadomości, kiedy najbliżsi próbują bardzo gwałtownie dowiedzieć się od Was: "Gdzie położyłeś kluczyki od czołgu?!" a Wy zastanawiacie się, czy są one w lufie, czy pod lewą, czy prawą gąsienicą...
Choróbsko mnie dorwało więc noc była raczej nieprzespana i nieprzytomna. Szczerze mówiąc - cała rodzinka tak ma. Świadomość przypływała do mnie i odpływała. Siadała na nosie, pokazywała figę i uciekała akurat w momencie, w którym otwierałem oczy. Starałem się z nią walczyć... chciałem ją pokonać i zasnąć. I kiedy już wydawało mi się, że osiągam przewagę, Ukochana zerwała się z krzykiem: Aaa!!! Skurcz!
Jak być może pamiętacie, spodziewamy się Przesyłka. Ma się pojawić na początku stycznia, A tu, w październiku, Ukochana wrzeszczy "skurcz!" - oprzytomniałem w pół sekundy i zacząłem się rozglądać za kluczykami (od samochodu), a ona - zaspana - kontynuowała już spokojniej: rozmasuj mi łydkę.
Po krótkim zrywie świadomość nie miała już szans - adrenalina odpłynęła i zasnąłem. Tuż przed zaśnięciem skomentowałem całą sytuację krótkim, żołnierskim słowem.
Rano Ukochana zapytała mnie o ten komentarz, a ja jej opowiedziałem o "Skurczu". Nie mogła się przestać śmiać przez całe śniadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz