Tak się dziwnie złożyło, że w szkole Młodego Pan Dyrektor, w sposób wręcz ekwilibrystyczny, skorzystał z przysługującego mu prawa do ustalenia dni dyrektorskich. Dwa dni tu... Dwa dni tam... i w efekcie mamy dziewięciodniowy weekend. Większość odpytywanych z tej okazji rodziców wyraziła swoją "ogromną radość" i szczerą ochotę udostępniania telefonów do pracodawców, by Pan Dyrektor mógł również im zapewnić weekend o tej samej długości w tym samym czasie...
Jednakże, zgodnie z przysłowiem, darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, zatem i Tatuś-Bajarz postanowił nie narzekać (za bardzo), zanim mleko się jeszcze rozleje. Bądźmy dobrej myśli.
Weekend trwa. I jak na razie z dobrej myśli mamy:
- Orkan Grzegorz
- Ogólną mokrość
- Rotaatak na Młodego w poniedziałek
- Rotaatak na Młodszego we środę
- Nieuzasadnione i nieposkromione poirytowanie Młodej
- Kolejny rotaatak we czwartek...
- i w piątek...
...i pogodę, która nie zachęca do spacerów. Nawet bułki się spaliły, a z makaronu wyszły... kluchy.
Nie jest jednak tak tragicznie. Można przecież spędzić trochę czasu z rodziną. Nie puścimy latawca (choć pewnie byłoby to całkiem ciekawe doświadczenie), nie pogramy w piłkę i nie poleniuchujemy w ogródku, ale... Pociechy całkiem znacząco patrzyły na półkę, na której Tatuś-Bajarz trzyma różnego rodzaju pudełka na zupełnie nietypowe okazje. Tym razem jedno z nich zawierało grę "Imionki" (tak, zamieszczam link, bo to całkiem przyjemna gra i może też będziecie chcieli się z nią zaprzyjaźnić).
Okazało się, że to bardzo prosta, ale wciągająca gra. No i bardzo żywiołowa - w takich rodzinnych kategoriach... i może jeszcze troszkę taka... głośna.
Imionki to gra karciana, która rozwija pamięć i wyobraźnię, no i mamy tu do czynienia z potworami.
Krótko mówiąc - mamy tu talię składającą się z kilku rodzajów potworzaków. Każdemu z nich należy nadać imię. Już na tym etapie mogę spokojnie powiedzieć, że inwencja Pociech w tej kwestii nie ma absolutnie żadnych granic i trafiały się Imiona tak absurdalnie abstrakcyjne, jak i boleśnie trafne i rzeczowe. Brzmi prosto, prawda?
I teraz gramy dalej, talia przewija się dalej, pojawiają się nowe stwory i nowe przezwiska, aż nagle pojawia się znajoma twarz (?) i tu zaczynają się schodki, bo ten z graczy, który jako pierwszy przypomni sobie jego imię zbiera wszystkie karty ze stołu...
Gra zapakowana jest w odrobinę za duże pudełko, ale dzięki temu będzie można dopakować do środka jeszcze kilka innych drobiazgów, takich jak prosta plansza, pionki, czy kostka i zabrać ją ze sobą na rodzinny wyjazd.
Tatuś-Bajarz popatrzył na półkę z pudełkami na nietypowe okazje i tak sobie pomyślał, że jeszcze na kilka dni pluchy jesteśmy bezpieczni.
Facet, też może być kurą domową i dziecku różne bajki opowiadać. Zwłaszcza, jeśli dziecko również opowiada.
4.11.17
10.2.17
Myśl gorzka
A pamiętacie, jak Wasze mamy i Wasi ojcowie, wywieszali Wasze zdjęcia na dzielnicowych tablicach ogłoszeń?
3.2.17
O rozmawianiu ze ścianami i pomaganiu w domu.
Tatuś-Bajarz usiadł w kawiarni. Był bardzo zmęczony. Każdy rodzic ma chyba taką chwilę, kiedy cały dzień zwala mu się na głowę z mocą tygodnia, kiedy irytacja bierze górę nad wszystkim, a rozmowa z dzieckiem przypomina mówienie do ściany. A Tatuś-Bajarz nie potrafi już rozmawiać ze ścianami.
Kiedyś... to było co innego. Rozmawiał z nimi czasem. Czasem długo i bardzo osobiście, a innym razem rzucał im kawałek czegoś soczystego do słuchu... A one słuchały i rozumiały i... nie odchodziły nigdzie strzelając fochem i wołając mamę.
Ale potem pojawiła się Ukochana i Tatuś-Bajarz nie musiał już rozmawiać ze ścianami. Gorzej... całkowicie utracił taką umiejętność, ale na długi czas również i taką potrzebę. Siorbiąc cichutko czarną kawę pomyślał sobie, że może jednak teraz przydałaby mu się ta umiejętność. Bo ściany, proszę szanownych Państwa, mogą mieć różne formy.
I tak życie mija Tatusiowi-Bajarzowi w pośpiechu większym lub mniejszym z wszelkimi radościami i dolegliwościami rodzicielstwa i okazyjną kawą na wynos.
Tymczasem po sezonie gwiazdkowym, połączonym z sezonem chorobowym Młody i Młodszy ewidentnie weszli w tryb "phi", Tryb ten charakteryzuje się tym, że czasem niemożliwym jest dotarcie do używającej go jednostki, ponieważ ta komentuje każdy przekaz cichym "phi", po czym odwraca się i wolnym, wręcz ostentacyjnym krokiem odchodzi ukazując rodzicowi całą okazałość i piękno swoich pleców (to Młody), lub mrugając błękitem oczu uśmiechają się słodko i podejrzanie niewinnie, by zaraz potem odtuptać na z góry upatrzone pozycje (to Młodszy).
No tak. Trzeba to znieść, prawda? Każdy Ci to powie. No więc żeby to znieść, Tatuś-Bajarz poszedł na kawę, gdzie mógł sobie spokojnie popracować. Ukochana została w domu z Pociechami i tak doszliśmy do miejsca, w którym zaczyna się ta krótka opowieść.
Krótka - bo kiedy Tatuś-Bajarz popijał kawę i zastanawiał się, kiedy trybem "phi" zarazi się również Młoda (jakby nie było zapatrzona w braci) i czy przypadkiem nie nastąpi to jeszcze zanim pojawi się właściwa mowa, dostał od Ukochanej SMSa, w którym przeczytał, że córcia pilnie pomaga mamie.
- No tak - pomyślał (i napisał w odpowiedzi) Tatuś-Bajarz. - ja tu się głowię, jak tu się dogadać cokolwiek, z chłopakami, a u Was pełna solidarność jajników, taaaak?
- No bez przesady - napisała Ukochana - córcia tylko wstawiła pranie.
Kiedyś... to było co innego. Rozmawiał z nimi czasem. Czasem długo i bardzo osobiście, a innym razem rzucał im kawałek czegoś soczystego do słuchu... A one słuchały i rozumiały i... nie odchodziły nigdzie strzelając fochem i wołając mamę.
Ale potem pojawiła się Ukochana i Tatuś-Bajarz nie musiał już rozmawiać ze ścianami. Gorzej... całkowicie utracił taką umiejętność, ale na długi czas również i taką potrzebę. Siorbiąc cichutko czarną kawę pomyślał sobie, że może jednak teraz przydałaby mu się ta umiejętność. Bo ściany, proszę szanownych Państwa, mogą mieć różne formy.
I tak życie mija Tatusiowi-Bajarzowi w pośpiechu większym lub mniejszym z wszelkimi radościami i dolegliwościami rodzicielstwa i okazyjną kawą na wynos.
Tymczasem po sezonie gwiazdkowym, połączonym z sezonem chorobowym Młody i Młodszy ewidentnie weszli w tryb "phi", Tryb ten charakteryzuje się tym, że czasem niemożliwym jest dotarcie do używającej go jednostki, ponieważ ta komentuje każdy przekaz cichym "phi", po czym odwraca się i wolnym, wręcz ostentacyjnym krokiem odchodzi ukazując rodzicowi całą okazałość i piękno swoich pleców (to Młody), lub mrugając błękitem oczu uśmiechają się słodko i podejrzanie niewinnie, by zaraz potem odtuptać na z góry upatrzone pozycje (to Młodszy).
No tak. Trzeba to znieść, prawda? Każdy Ci to powie. No więc żeby to znieść, Tatuś-Bajarz poszedł na kawę, gdzie mógł sobie spokojnie popracować. Ukochana została w domu z Pociechami i tak doszliśmy do miejsca, w którym zaczyna się ta krótka opowieść.
Krótka - bo kiedy Tatuś-Bajarz popijał kawę i zastanawiał się, kiedy trybem "phi" zarazi się również Młoda (jakby nie było zapatrzona w braci) i czy przypadkiem nie nastąpi to jeszcze zanim pojawi się właściwa mowa, dostał od Ukochanej SMSa, w którym przeczytał, że córcia pilnie pomaga mamie.
- No tak - pomyślał (i napisał w odpowiedzi) Tatuś-Bajarz. - ja tu się głowię, jak tu się dogadać cokolwiek, z chłopakami, a u Was pełna solidarność jajników, taaaak?
- No bez przesady - napisała Ukochana - córcia tylko wstawiła pranie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)