Zapewne znacie tę reklamę z mnóstwem drobiazgów opłaconych kartą płatniczą i bezcennym efektem końcowym. Być może kojarzycie również całą serię humorystycznych przeróbek tej reklamy. Ajuż prawie na pewno jesteście w stanie przypomnieć sobie śmiech i uśmiech dziecka, po którym stwierdziliście, że chmury pierzchły tam, gdzie cummulusy rosną, a na niebie zaświeciło słońce.
Wydawało mi się, że ja też dobrze znam te - było, nie było, oklepane - zjawiska nader dobrze. A jednak Młody uświadomił mi, że jeszcze wielu rzeczy muszę się o życiu nauczyć oraz to, jak wiele takich niespodzianek prawdopodobnie na mnie czeka.
Kiedy już byłem przekonany, że uśmiech Młodego będzie mnie zawsze uśmiechał, a jego smutek będzie powodował moją złość (na własną słabość i niemożność poprawy humoru potomka) i kiedy wydawało mi się, że widok zmian nastrojów nie będzie w stanie mnie zaskoczyć, do akcji wkroczyła szafka z IKEI.
Jak każdy młody właściciel pokoju również i Młody dba o należyty i nieuwłaczający jego reputacji bałagan. Oczywiście razem z Ukochaną próbujemy przeciwdziałać chaosowi - choć może powinienem użyć stwierdzenia Chaosowi - poprzez zakup najróżniejszych pudełek, szafek, czy innych przechowywaczy.
Dygresja wychodzi do kuchni.
Młody dopiero od niedawna sięga ponad blat. Tym bardziej więc jego ulubiona zabawa polega na pociąganiu za uchwyty szafek oraz szuflad. A ponieważ wyobraźnia dziecka pracuje nieco inaczej, a zdolności manualne nie dorównują chęciom, wszelkie szuflady z przedmiotami ostrymi lub szkodliwymi są pozabezpieczane i objęte rygorystycznym zakazem zbliżania się. O tym jak bardzo martwy jest ten zakaz nie muszę chyba przekonywać nikogo, kto kiedykolwiek widział dziecko w kuchni.
Zakazem (tym razem warunkowym) objęte są również narzędzia Taty. Jakby na to nie patrzeć - Tata też swoje zabawki ma i jest o nie w ten szczególny sposób zazdrosny. Do narzędzi można się jednak zbliżyć, gdy Tata jest w pobliżu. Można mu nawet pomóc dokręcić te uparte śrubki.
Dygresja została w kuchni, a my wracamy do pokoju Młodego.
Jednym z nowych nabytkówdo pokoju Młodego jest mała komoda z trzema szufladami. Zakup odbył się wieczorem, więc składanie jej potrwało do nieco późniejszego wieczora przez co Młody (nie ukrywajmy) zrobił się szczególnie marudny i drażliwy. Jego nastrój psuł również fakt, że szafka była niespodzianką, a to zamykało mu dostęp do pokoju na czas jakiś.
W końcu jednak nie dało się go utrzymać na zewnątrz i wkroczył do pokoju z groźbą płaczu wypisaną na twarzy.
- synku - pomożesz mi to dokręcić - zapytałem prewencyjnie.
- tak - odparł i pierwsze niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
kiedy szafka była już gotowa powstał pewien rozdźwięk. Ja uważałem, że praca jest skończona i należy schować (moje) zabawki, a Młody, że - skoro zabawki są w jego pokoju - to jeszcze może się nimi pobawić.
Stanęło na moim, co oczywiście wywołało natychmiastową i wylewną reakcję syna. Płacz, histeria szloch i łkanie (jak każdy ojciec uważam, że tylko moje dziecko potrafi to tak połączyć.) i ogólne wrażenie nadchodzących czarnych chmur.
Wtedy - w akcie desperacji - powiedziałem:
- Ale to są Twoje szuflady i nikt nie zabroni Ci do nich zaglądać.
I wtedy On to zrobił. Z zapłakanymi oczami, siąknął nosem i zaczął się absolutnie szczerze uśmiechać, w taki sposób, że musiałem czym prędzej wyjść z pokoju, by nie stracić nic ze swojego ojcowskiego autorytetu. Dość powiedzieć, że poczułem się jak pięciu dziadków z reklamy cukierków mlecznych i to, proszę Państwa... to była bezcenna mina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz