- Ależ synku... czemuż tak rozpaczasz i płaczesz jagódko moja, słodziutka, fioletowa - rozpoczęła litanię Ukochana.
- Nio bo mamo... - "odparł" jej "Młodszy" - nio bo wy tak wcinacie ten obiad, a ja bym też ciał takiego schabościaka...
- Ale ty jeszcze nie masz ząbków, Maleństwo głodne i przerozkoszne, takie niewyspane dziś... - kontynuowała Ukochana, a Tatuś-Bajarz dyskretnie zaczął (z podziwem) notować w myślach mnogość epitetów - a dziąsełkami tymi uśmiechniętymi to nawet jednego gryza nie weźmiesz głodomorku nienasycony.
- a to nie moźna pokroić... - "odparł"... itd. itp.
Tatuś-Bajarz uśmiechnął się sam do siebie - przecież i jemu zdarzało się w ten sposób rozmawiać z obydwoma pociechami - i z Młodym i z Młodszym. Po czym rzekł do Ukochanej:
- Uwielbiam Was słuchać. To mnie zawsze inspiruje...
Ukochana najwyraźniej zwęszyła (niekoniecznie tam obecną) ironię i odparła:
- Ja czuję się zupełnie tak samo, gdy słucham Waszych dialogów, gdy kąpiesz Młodszego, albo zmieniasz mu pieluchę...
Tatuś-Bajarz doskonale wiedział o czym mowa - sam nie mógł się oprzeć wywoływaniu w Młodszym wybuchów śmiechu - doskonale ładują baterie przed snem.
Czasem do rozmów wtrąca się oczywiście Młody:
- Ale braciszku... ty jeszcze nie możesz, bo jesteś za malutki. Najpierw musisz podrosnąć. - mówi w zupełnie dorosły sposób, by zaraz potem zapytać - A czy mogę go wziąć na ręceeee...?
- Chętnie blaciszku - "odpowiada" "Młodszy" - ale jesteś jeście za malutki. Najpierw musisz podrosnąć...