Środa jak środa - wyjątkowo wcześnie rozpoczęty weekend - tym razem u dziadków. Nadszedł wieczór - za wcześnie, by szybko zasnąć i za późno by wyjść z Młodym na spacer. Za oknem jest już ciemno, ale Młodemu w głowie jeszcze dość jasno.
Przez cały dzień, z naprawdę małą przerwą na drzemkę, ganiał z babcią i dziadkiem, to tu, to tam, to siam, albo jeszcze troszkę dalej. Od rana do wieczora, a wieczorem przyszedł czas na rozmowy, wspominki i pytania "Co u Was?" więc siedzimy i wymieniamy się nowinami o wspominkami z resztą zgromadzonych. Młody biega jak elektron przyswajając sobie topografię tymczasowo nowego miejsca, a pilot ziewnie przełącza kanały, w górę i w dół, na telewizorze.
Bo jest telewizor.
Kiedy jest telewizor Młody włącza się w jeden z kilku trybów. Pstryka on off namiętnie i z zawzięciem. Akurat ten tryb szybko inni wybijają mu z głowy.
Inna wersja zakłada gapienie się w ekran z otwartą paszczą
Jeszcze inna zaś - absolutne ignorowanie telewizora... dopóki gra. Jeśłi jednak telewizor ucichnie, włącza się tryb "jeszcze raaaaaaz.... jeszcze raaaaz włącz telewizor" i bardziej lub mniej wysublimowane groźby i tortury wokalne.
W domu telewizora nie mamy i przy okazji każdej wizyty u dziadków powracamy do tematu, że telewizora nie chcemy.
Tak więc...
...pilot ziewnie i niemal bezwiednie przełącza kanały, w górę i w dół, na telewizorze. nikt nie zwraca uwagi na to, co się na nim wyświetla. Kiedy jednak pojawia się babcia, która do tej pory nie była przy stole zgromadzona, i bez zerkania na ekran mówi: i co? naprawdę nie ma nic ciekawego w telewizji... a następnie wbrew swojemu oświadczeniu przejmuje kontrolą nad pilotem i pstryka dalej.
Zerknąłem i pomyślałem przez chwilę, czy i nas czeka taka przyszłość. I kiedy po raz kolejny zacząłem rozważać argumenty za i przeciw posiadania TV, Młody skończył kolejną rundkę po salonie i ze słowami "nic ciekawego" sięgnął po pilota i wcisnął off...
są chwile kiedy jestem z niego dumny... ale są i takie, kiedy jestem cholernie dumny.