11.1.12

...dlaczego on płacze.

- ...żono - zapytałem kiedyś zaspanym głosem unosząc głowę z ciepłej "północnej" poduszki - dlaczego on tak płacze?
- nie wiem, mężu - odparła głosem równie zaspanym, choć głowy nie podniosła - może brzuszek go boli, bo coś zjadł, a może to ząbki.
- ząbki? znowu? - dopytywałem nie do końca przytomnie. - przecież niedawno mu urosły. Na pewno nie zdążyły się zużyć - dodałem, chcąc zabrzmieć tak, jakbym wiedział o czym mówię.
- A tobie trzy wystarczą? - Spojrzała na mnie i wstała nakarmić Młodego. Zaległa cisza, więc odpłynąłem z powrotem na poduszkę.

Rano, następnego dnia, przypomniała mi tę rozmowę z uśmiechem nieschodzącym z jej twarzy. No tak palnąłem głupstwo...


Od tej rozmowy minęło już trochę czasu - Młody nabawił się jeszcze kilku ząbków i nauczył się chodzić. Już pierwszego dnia "na dwóch nogach" przespacerował dystans niemal maratoński włączając w to kilkanaście rundek po schodach. Padł więc wieczorem, jak mucha.

I szczerze mówiąc - po całym dniu ganiania za nim - my również.

Nie minęło jednak nawet pół nocy, kiedy rozległy się pierwsze popłakiwania...

Czujni rodzice od razu byli obudzeni - co nie znaczy, że przytomni...
- znowu ząbki? - zapytałem tym razem bez komentarza.
- chyba nie, dziąsła nie wyglądały na spuchnięte - odparła rzeczowo.
- brzuszek? co on dziś jadł? - dociekałem.
- chyba nie... poza tym była przedkąpielowa kakastrofa, więc chyba nie... - dodała już mniej pewnie.
- ech... - westchnąłem i dodałem - w końcu biegał cały dzień, więc pewnie to to?
- ...? - znak zapytania uniósł się nad kołdrą.
- zakwasy... to na pewno zakwasy - odpowiedziałem. - on jeszcze nie wie co to jest, a jak go boli to płacze - dodałem i rozwiązując w ten sposób tajemnicę powróciłem głową na poduszkę.
- ...


Rano żona znów chodziła dziwnie szeroko uśmiechnięta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz